Jeśli ktoś chce być informowany o nowych rozdział niech napisze pod tym postem swój twitter, email, gadu-gadu cokolwiek :)
Jutro i w sobotę raczej nie będę mogła nic dodać, dlatego już życzę wam:
- Wesołych Świąt
- smacznego jajka
- mokrego dyngusa
- fajnego prezentu od zająca
- spotkania One Direction
- i w ogóle spełnienia wszystkich marzeń ;*
czwartek, 28 marca 2013
środa, 27 marca 2013
#5
No to jestem, tak jak obiecałam. Tym razem obietnicy dotrzymałam ;p
Ten rozdział jest dłuższy niż 3 i 4. Miałam nawet wenę. Mogłam pisać więcej w zasadzie, ale to co chciałam dzisiaj napisać, postanowiłam, że zostawię sobie na następny rozdział. Dodam go pewnie już niedługo, bo teraz wolne od szkoły. :)
Po prawej pojawiła się ankieta :)
Po prawej pojawiła się ankieta :)
No to macie, czytajcie i mam nadzieję że się spodoba.
KOMENTARZE i REAKCJE mile widziane :D
_____________________________________________
- Nie chcę
już chodzić do szkoły. Może pójdę do jakiejś pracy...
- Co? -
przeraziłem się. Ona nie może przerwać szkoły. Wtedy mój
plan się nie uda. - Musisz skończyć szkołę. Pójść na
studia, dobrze się w życiu ustawić.
- Ale.. ja
nie wytrzymam dłużej z Simonem i tym wszystkim.
- Dasz
radę. Jesteś silną dziewczyną, a poza tym masz mnie i chłopaków.
My ci pomożemy – powiedziałem. Dziewczyna od razu się
uśmiechnęła. Ma takie śliczne dołeczki, jak ja. Słodko wygląda
kiedy się uśmiecha. Co ja robię! Nie mogę tak o niej myśleć. To
tylko ofiara. A ja muszę dobrze grać swoją rolę. Przytuliłem ją
i poklepałem po plecach.
- Masz
rację. Dziękuję ci Harry – rzuciła. No i jestem na wygranej
pozycji. Chociaż ostatnio coraz częściej mam wątpliwości. Czy
zemsta to dobry pomysł? Jak już się coś zaczyna, to trzeba to
skończyć...tak?
- Co o tym
myślisz? - zapytała.
- Ee... no
nie wiem – odpowiedziałem. Tak naprawdę w ogóle jej nie
słuchałem, ale przed dziewczyną lepiej się nie przyznawać do
takich faktów. Tylko ci się za to oberwie.
- Nie
wiesz czy idziemy na lody? - zdziwiła się. - Czy ty mnie w ogóle
słuchałeś?
- Tak w
zasadzie.. to trochę się zamyśliłem. Przepraszam – zrobiłem
skruszoną minkę. Podziałało.
- Wybaczam
ci. Coś się stało, że nad tym tak intensywnie myślałeś? -
dociekała. Nie mogłem powiedzieć jej, że planuje zemstę dla niej
i że nie poznaliśmy się wtedy przed tą poradnią psychologiczną.
- Nie,
wszystko jest w porządku. Cieszę się, że cię poznałem – o
dziwo te słowa były szczere. Ostatnio poznaję ją coraz lepiej,
teraz widzę, że tak naprawdę nie jest taką suką jak kiedyś.
Może warto dać jej drugą szansę...
- Ja też
się cieszę, że się poznaliśmy. Wreszcie mam kogoś, komu mogę
zaufać. To może idziemy do mnie obejrzeć jakiś film? -
zaproponowała.
- Chętnie
– zgodziłem się. Złapałem ją za rękę i pociągnąłem w
stronę mojego samochodu. Otworzyłem jej drzwi jak prawdziwy
dżentelmen i pomogłem wsiąść.
Piętnaście
minut później byliśmy pod jej domem.
- Może
pójdę do sklepu po jakieś chipsy, popcorn albo żelki?
- Hmm..
dobry pomysł. Ja w tym czasie wybiorę film i zrobię nam kakao –
powiedziała i weszła do domu, a ja pokierowałem się w stronę
sklepu.
***
Harry to
cudowna osoba. Jest przy mnie kiedy go potrzebuję. Naprawdę mogę
na niego liczyć. Nie sądziłam, że tak łatwo uda mi się zaufać
facetowi, po tej całej sprawie z Simonem. Mam nadzieję, że nie
będę tego żałowała.
Wlałam
mleko do garnka i zaczęłam podgrzewać. Nagle usłyszałam dzwonek
do drzwi. To pewnie Harry – pomyślałam. Po co dzwoni, mógł
po prostu wejść. Otworzyłam drzwi. Zobaczyłam za nimi Simona.
- Co ty tu
robisz? - zapytałam. Starałam się brzmieć spokojnie. W środku
strasznie panikowałam. Modliłam się w myślach, żeby Harry szybko
przyszedł.
- Chcę z
tobą porozmawiać. W szkole zaczęłaś krzyczeć i głupio wyszło,
a potem cię nie było. Przepraszam za to, jak się zachowałem.
Wiesz, nie mogę stracić mojej reputacji twardziela – uśmiechnął
się lekko. Brzmiał szczerze.
-
Przyjmuję przeprosiny. To o czym chciałeś porozmawiać?
- Chciałem
cię ostrzec, żebyś uważała z kim się trzymasz. Nie każdy jest
tym za kogo się podaje – powiedział. Przestraszyłam się.
- O czym
ty mówisz?
- Co ty
robisz? Mało krzywdy jej wyrządziłeś. Idź stąd albo pożałujesz
– znikąd pojawił się Harry.
-
Spokojnie, koleś – powiedział Simon.
- Żadne
spokojnie, wynoś się, już! - wkurzył się loczek.
- Harry...
- próbowałam coś powiedzieć, ale nie dał mi dojść do
głosu.
- Wejdź
do środka, wsyp jedzenie do misek. Ja to załatwię i zaraz do
ciebie przyjdę – oznajmił tonem nieznoszącym sprzeciwu. Podał
mi siatki i delikatnie wepchnął mnie do środka domu, po czym
zamknął za mną drzwi. Stałam tam i nasłuchiwałam. Nie mogłam
zrozumieć, co mówią. Do moich uszu dochodziły tylko urywki
rozmowy.
- Chce jej
powiedzieć wszystko, całą prawdę! - uchwyciłam głos Simona.
- Nic jej
nie powiesz albo ......... Wynoś się stąd! - krzyknął Harry.
Usłyszałam jak popycha Simona, a ten upada na ziemię. Potem loczek
złapał za klamkę, więc szybko pobiegłam do kuchni. Nie chciałam,
żeby wiedział, że podsłuchiwałam. Zaczęłam mieć wątpliwości.
Ta rozmowa brzmiała, jakby oni już się znali. Co Simon chciał mi
powiedzieć? Co ma na niego Harry, jakiego haka, że tak łatwo
odpuścił i poszedł? Sama już nie wiedziałam, co myśleć.
- Nad czym
tak myślisz? - zapytał Harry. Przestraszyłam się. Nie zdawałam
sobie sprawy z jego obecności w kuchni.
- Nie,
nic. Zastanawiam się, co chciał mi powiedzieć Simon.
- Pewnie
coś obraźliwego. Po co innego mógł tu przyjść?
- Nie
sądzę. Przeprosił mnie, brzmiało to szczerze, a potem zaczął
mnie ostrzegać, że mam uważać na to, z kim się trzymam... Nie
wiem o co mogło mu chodzić.
- Daj już
temu spokój! - krzyknął Harry. Przestraszyłam się. Czemu
on tak gwałtownie zareagował? To chyba normalne, że jestem
ciekawa. Czy on coś przede mną ukrywa? Chłopak zobaczył
przerażenie wymalowane na mojej twarzy. Nigdy przedtem na mnie nie
krzyczał.
-
Przepraszam, nie chciałem. Po prostu jeszcze nie do końca opadły
ze mnie emocje po rozmowie z twoim byłym chłopakiem. Zdenerwowałem
się, bo nie dość, że w szkole nie daje ci spokoju, to jeszcze
przychodzi do domu. Nie chcę, żebyś zaprzątała sobie tym głowę.
On na pewno zrobił to specjalnie. Chce cię nastraszyć. Chce, żebyś
straciła wiarę w siebie. Chce cię nastawić przeciwko twoim
przyjaciołom, znajomym, żebyś cierpiała i była sama. Nim nie
kieruje nic innego, tylko złe intencje. Wystarczająco cię już
skrzywdził. Nie pozwolę mu na to, by cię zranił i ty też nie
możesz mu tak łatwo ulec. Nie wierz w to, co mówi, bo on nie
chce dla ciebie dobrze. Mogłaś się już o tym przekonać jakiś
czas temu – wyjaśnił Harry. I jak mogłam mu nie wybaczyć tego,
że się uniósł? Troszczy się o mnie jak nikt inny.
Przytuliłam go mocno. Wszelkie wątpliwości, jakie mnie dręczyły,
po prostu odleciały. Byłam pewna, że mogę na niego liczyć.
***
Czemu ten
idiota tu przyszedł? Myślał, że się nie dowiem? Że może mnie
tak zdradzić? Wszedł w to bagno już dawno temu i teraz nie ma z
niego ucieczki, wyjścia ewakuacyjnego. Siedzi w tym razem ze mną i
nie pozwolę mu zdemaskować mojego planu. Dobrze, że zdążyłem
przyjść na czas. Asia, Bogu dzięki, nie słyszała naszej rozmowy.
Zdążył jej trochę nagadać, ale na szczęście łatwo udało mi
się wybić jej to z głowy. Chociaż o mały włos ... ten wybuch
gniewu... Muszę panować nad swoimi emocjami. Pora zacząć pilnować
Asię. Nigdy nie wiadomo, kiedy Simon może wrócić.
niedziela, 24 marca 2013
#4
Dzięki pewnym dwóm osobom, które dodały wczoraj komentarz postanowiłam dzisiaj dodać jeszcze jedną część, bo mam trochę czasu. Za chwilę jadę do Kościerzyny, a w poniedziałek, wtorek i środę mam sprawdziany, dlatego dopiero w środę wieczorem dodam nowy rozdział :)
No a teraz macie taki krótki. Mam nadzieję, że się wam spodoba :)
________________________________________
No a teraz macie taki krótki. Mam nadzieję, że się wam spodoba :)
________________________________________
Przed
wejściem do szkoły stał Simon. Nie martw się. Tu jest tyle ludzi.
On ci nic nie zrobi – myślałam sobie. Weszłam po schodach i
minęłam go. Uff.. na szczęście nic mi... i w tym momencie
poczułam mocne szarpnięcie za rękaw.
- Chodź
tu! Musimy pogadać – powiedział.
- Puść
mnie! Nie mamy o czym! - krzyknęłam. Inni uczniowie zaczęli się
na nas patrzeć.
- Co się
drzesz! Teraz wszyscy się gapią – wycedził przez zęby.
- I
dobrze! Puść mnie w tej chwili albo naprawdę zacznę krzyczeć –
zagroziłam mu.
- Nie
myśl, że to koniec. Przyjdę potem i się tak łatwo nie wywiniesz
– pchnął mnie na drzwi i szybko oddalił się w kierunku szatni.
Młodsi uczniowie patrzeli się na mnie z przerażeniem. Każdy w tej
w szkole wiedział, że z Simonem nie wolno zadzierać. Postanowiłam
uciec dziś ze szkoły. Wiedziałam, że on potem będzie mnie
szukał. Nie chciałam się z nim spotkać. Kto wie, czego ode mnie
chciał. Na pewno nie chodziło mu o zwykłą rozmowę.
Wybiegłam
szybko przed frontowe drzwi, tak żeby pani woźna nie zobaczyła.
Jeśli chce się uciec ze szkoły, trzeba na nią uważać. Nikomu
nie odpuści. No chyba, że ma się dla niej jej ulubioną kanapkę
ze sklepu, który jest na końcu miasta. Niestety dzisiaj nie
byłam w jej posiadaniu, ale udało mi się prześlizgnąć
niezauważenie. Pokierowałam się w stronę parku. Nie mogłam iść
do domu. Mama byłaby zła, że znowu uciekłam albo zawiozłaby mnie
z powrotem do szkoły. I tak się dowie, ale przynajmniej jeszcze nie
teraz. Poczułam, że mój telefon zawibrował. Wyciągnęłam
go i zobaczyłam wiadomość od Harrego:
Hej
mała! Jak w szkole? xx ;)
Szybko mu
odpisałam:
Nie
jestem w szkole. Uciekłam...
Już po
chwili dostałam odpowiedź:
Coś
się stało? Simon znowu coś ci zrobił? Gdzie jesteś? Przyjadę.
Jestem
w parku. Powiem ci wszystko jak przyjedziesz :) -
napisałam i schowałam telefon do kieszeni. Usiadłam na ławce i
czekałam.
***
Jest
dokładnie tak jak chciałem. Widać, że chłopakowi zależy na
siostrzyczce. Teraz ja, rycerz na białym koniu, mogę wkroczyć do
akcji i pocieszyć biedną, bezbronną Asię. Jeszcze pożałuje
tego, co mi zrobiła w zeszłym roku. Na razie muszę zdobyć jej
zaufanie. No to jedziemy do parku...
sobota, 23 marca 2013
#3
Straaasznie, strasznie was przepraszam! Wiem, że zawaliłam. To był naprawdę ciężki miesiąc w szkole. Jeszcze miesiąc i testy. Nie mogę uwierzyć, że ten rok tak szybko zleciał. Muszę naprawdę wziąć się za naukę, bo został miesiąc a ja nie pamiętam nic z 1 i 2 gimnazjum.
Dobra, kończę przynudzać o szkole. Mam nadzieję, że wybaczycie mi tą nieobecność. Dzisiaj wracam z takim krótkim rozdziałem i nowym pomysłem na to opowiadanie.
Następna część w środę! Postaram się tym razem ;*
______________________________________________
Dobra, kończę przynudzać o szkole. Mam nadzieję, że wybaczycie mi tą nieobecność. Dzisiaj wracam z takim krótkim rozdziałem i nowym pomysłem na to opowiadanie.
Następna część w środę! Postaram się tym razem ;*
______________________________________________
(niedziela,
21:20)
Czekałem
już 10 minut, a ten idiota nadal nie przychodził. Zacząłem
chodzić od drzewa do ławki, od ławki do drzewa i tak w kółko.
Nagle zobaczyłem w ciemności wyłaniającą się sylwetkę.
Wiedziałem, że to on.
-
No nareszcie! Ile można czekać. Dawaj forsę!
-
Ohoho nie tak szybko kolego – warknął Harry.
-
Czego ty jeszcze chcesz? Zrobiłem wszystko, o co prosiłeś. Teraz
chcę moją zapłatę.
-
To jeszcze nie koniec. Będę miał do ciebie jeszcze parę spraw. Co
ty na to?
-
Nie. Nie chcę mieć z tym już nic wspólnego. To dobra
dziewczyna. Czemu tak bardzo chcesz ją zranić?! - krzyknąłem.
Chłopak rzucił się na mnie i przycisnął mnie do drzewa.
-
Nie twój zakichany interes! Zrobisz to, co ci powiem, albo nie
zobaczysz więcej swojej malutkiej słodziutkiej siostrzyczki!
Zrozumiano?! - ostatnie słowa wycedził przez zęby. Przełknąłem
głośno ślinę. Nie mogę pozwolić, żeby coś stało się mojej
małej Annie.
-
Tak – powiedziałem niepewnie.
-
Masz tu pieniądze i wynoś się! - wsadził mi kopertę do kieszeni
i pchnął mnie na drzewo. Po chwili widziałem jak znika za
drzewami.
Mam
przekichane! Dlaczego ja? Wiem, że nie jestem idealny. Zrobiłem
mnóstwo bardzo złych rzeczy. W szkole udaję twardziela, ale
moja młodsza siostra to mój słaby punkt. Nigdy sobie nie
wybaczę, że dałem się tak łatwo rozgryźć temu lalusiowi.
Jeszcze pożałuje, że mnie poznał!
***
(poniedziałek,
7:40)
To
był cudowny weekend. Sobota spędzona z chłopakami. To cudownie
pokręcone świry, ale bardzo ich polubiłam. Myślę, że znalazłam
wreszcie osoby, którym mogę zaufać. W niedzielę poszłam z
rodziną do restauracji na obiad, a potem do kina. Miło razem
spędzić czas, odprężyć się i nie myśleć o problemach. Pora
się szykować do szkoły. Może tym razem się odmieni i nie będzie
tak źle.
wtorek, 12 marca 2013
Imagin o Louisie :)
Wiem,wiem, zawaliłam...
Przepraaaaszam was bardzo! Mam mnóstwo kartkówek, sprawdzianów. Jest naprawdę ciężko.
Tak więc na razie wstawiam wam mój pierwszy imagin, jaki kiedykolwiek napisałam. Może być dziwny i w ogóle bo to mój pierwszy ;p
W sobotę postaram się dodać nowy rozdział. Wpadłam dziś na bardzo fajny pomysł.
Miłego czytania. ;*
______________________________________________
„Are
we friends or are we more?”
Był
piękny, słoneczny dzień. Wstałaś wcześnie i spojrzałaś na
plakat Louisa Tomlinsona z One Direction. Posłałaś mu buziaka jak
co dzień rano. Poszłaś się ubrać i zjeść śniadanie. Było ci
przykro, bo chłopcy grają dziś w twoim mieście, a ty nie możesz
iść, ponieważ rodzice nie chcieli kupić ci biletu. Twoja
przyjaciółka Agata również ich kocha, ale na koncert
się nie wybiera. Umówiłyście się, że pójdziecie
poszaleć na zakupach i do kina.
O
godzinie 12:00 przyszła Agata i poszłyście. Najpierw wskoczyłyście
do pizzerii. Zjadłyście małe „co nieco”. Zauważyłaś, że
piątka chłopaków siedzących w rogu w bluzach z kapturami na
głowie przygląda się wam.
- Ej,
Agata. Zobacz! Oni cały czas się na nas gapią.
-
Wydaje ci się.
- Hmm
... może masz rację – odpowiedziałaś i wyszłyście.
Skierowałyście się w stronę centrum handlowego.
- Ja
idę do łazienki, a ty już idź do sklepów – powiedziała
Agata i zjechała windą na dół. Postanowiłaś jednak
poczekać na koleżankę. Wyciągnęłaś telefon i zaczęłaś grać
w jakąś głupawą gierkę. Jednocześnie chodziłaś w tę i z
powrotem nie patrząc pod nogi. Nagle wpadłaś na kogoś.
- Ej,
piękna ! Musisz uważać – powiedział chłopak z uśmiechem.
Skądś kojarzyłaś ten głos.
-
Przepraszam cię bardzo. A i do piękności to mi daleko.
- Oo
widzę, że się nie doceniasz, a powinnaś – odpowiedział. Po
chwili usłyszałaś jak zaczął śpiewać:
You'll
never treat yourself right, darlin'
But I want you to,
If I let you know, I'm here for you,
Maybe you'll love yourself,
Like I love you
But I want you to,
If I let you know, I'm here for you,
Maybe you'll love yourself,
Like I love you
Był
to fragment twojej ulubionej piosenki „Little things”. W tym
momencie poznałaś, że jest to Louis Tomlinson.
-
Wow... to było cudowne. Dziękuję Lou.
-
Wybierasz się na nasz dzisiejszy koncert?
-
Niestety nie. Rodzicie nie chcieli mi kupić biletu – posmutniałaś.
- No
to proszę. Masz tu dwie wejściówki – dla ciebie i dla
twojej koleżanki, która właśnie idzie w naszą stronę nie
kryjąc zdziwienia – zaśmiał się. - Mam nadzieję, że się
pojawicie. Tak między nami ona podoba się Harremu.
- To
wy byliście w tej pizzerii? - skojarzyłaś fakty.
- Tak.
Muszę już iść. Poproszę jeszcze tylko o ostatni uśmiech –
Pięknie się uśmiechnęłaś i pożegnałaś.
- Kto
to był? - spytała Agata podchodząc.
- Nie
uwierzysz! Louis Tomlinson!
- Taa
jasne, a tu mi jedzie czołg – odpowiedziała wskazując na
policzek.
-
Mówię prawdę. Patrz. Dostałam wejściówki.
- AAA
! Musimy iść kupić sobie jakieś ciuchy.
Spędziłyście
jeszcze 2 godziny w sklepach. Znalazłyście dla siebie cudowne
stroje.
Koncert
zaczynał się o 20:00. Już godzinę szybciej stałyście w kolejce,
by wejść na halę i zająć najlepsze miejsca. Miałyście na sobie
śliczne jeansowe sukienki. Nawet nie zauważyłyście jak szybko
minął wam czas i chłopcy wybiegli na scenę. Pierwszą piosenką
przez nich wykonywaną było „What makes you beautiful”. Przy
solówce Harrego Louis cały czas patrzył na ciebie i
uśmiechał się. Przez cały koncert posyłaliście sobie uśmiechy
i spojrzenia, jako że stałaś w pierwszym rzędzie. Bardzo ci się
podobało. Następnie poszłaś razem z Agatą za kulisy, gdyż
miałyście vipowskie bilety.
- Hej
piękna! Cieszę się, że przyszłaś.
- Jak
mogłabym ominąć wasz koncert.
- No
nie wiem. W sumie masz rację. Jestem taki uroczy, że każdy
chciałby mnie podziwiać, jeśli tylko nadarzy się okazja –
chwalił się Lou i jednocześnie śmiesznie poruszał brwiami.
Zaczęłaś się śmiać.
-
Śmiejesz się ze mnie?! O ty! - krzyknął Tomlinson i zaczął cię
łaskotać.
-
hahaha Przestań ! Hahaha Proszę !
-
Dobra, ale w zamian chcę buziaka.
- No
ok. Ok. - odpowiedziałaś. Już zbliżałaś swoje usta do jego
policzka, kiedy nagle on obrócił się i namiętnie cię
pocałował. Spodobało ci się.
-
Chodziło mi o takiego buziaka – wyszczerzył się. Nic nie
odpowiedziałaś, tylko mocno go przytuliłaś. Spojrzałaś na bok
na Agatę. Świetnie dogadywała się z Harrym. Cieszyłaś się
szczęściem koleżanki.
Dziś
mija 10 lat od tego zdarzenia. Obecnie jesteś żoną Louisa
Tomlinsona macie dwójkę dzieci – dwuletnią Emily oraz
czteroletniego Tony'ego. Świetnie wam się razem układa. Agata zaś
ułożyła sobie życie z Harrym. Też są małżeństwem i mają
córeczkę Darcy.
One
Direction nie gra już razem, ale wciąż jesteście paczką dobry
przyjaciół.
poniedziałek, 25 lutego 2013
Heej ;*
Cześć kochani!
Wróciłam już z Krakowa. Było świetnie. Teraz koniec ferii i pora znów wrócić do szkoły. Na razie mam zaplanowane kilka sprawdzianów no i w ten piątek jadę na wojewódzki konkurs z polskiego - trzymajcie kciuki! :) - więc trochę brakuje mi czasu, żeby coś napisać. Jednakże obiecuję wam, tak obiecuję i przysięgam, że w weekend siadam do komputera i piszę dla was nowy rozdział, chociażby jakiś krótki, ale zawsze coś. :)
Życzę wam udanego tygodnia i pozdrawiam ! ;*
Wróciłam już z Krakowa. Było świetnie. Teraz koniec ferii i pora znów wrócić do szkoły. Na razie mam zaplanowane kilka sprawdzianów no i w ten piątek jadę na wojewódzki konkurs z polskiego - trzymajcie kciuki! :) - więc trochę brakuje mi czasu, żeby coś napisać. Jednakże obiecuję wam, tak obiecuję i przysięgam, że w weekend siadam do komputera i piszę dla was nowy rozdział, chociażby jakiś krótki, ale zawsze coś. :)
Życzę wam udanego tygodnia i pozdrawiam ! ;*
niedziela, 17 lutego 2013
Powiadomienie ;]
Dzisiaj wieczorem wyjeżdżam do Krakowa i wracam w sobotę rano. Tak więc w tym tygodniu nie pojawi się żaden nowy rozdział. Jak tylko wrócę postaram się coś napisać, ale nic nie obiecuję, bo zacznie się szkoła i przygotowuję się na wojewódzki konkurs z polskiego, który odbędzie się 1 marca. Trzymajcie za mnie kciuki :)
Jak będę miała czas w Krakowie to postaram się coś nabazgrać. :)
Miłej niedzieli. Buziaki ;*
Jak będę miała czas w Krakowie to postaram się coś nabazgrać. :)
Miłej niedzieli. Buziaki ;*
sobota, 16 lutego 2013
#2
I mijając na drodze znak "Szczęście" z obawą rozglądam się, czy nie zaskoczy mnie zaraz kolejny - "Rozczarowanie" ...
(sobota
godz. 9:00)
Nie
spałam już od pół godziny. W mojej głowie cały czas
pojawiały się obrazy z wczorajszego wieczora. Świetnie się
bawiłam. Harry najpierw postawił mi moje ulubione ciasto –
krówkę. Sobie wziął to samo, bo powiedział, że też je
uwielbia. Cały czas mieliśmy jakiś temat rozmowy. Loczek nie pytał mnie o zajście w parku. Nie próbował wyciągnąć ze mnie
informacji. Rozumiał, że nie mam ochoty o tym rozmawiać. Potem
powoli ruszyliśmy w kierunku mojego domu. Chłopak cały czas starał
się poprawić mi humor. Wygłupiał się, zaczepiał przechodniów
i pytał, gdzie może znaleźć wieżę Eiffla. Ludzie dziwnie się
na niego patrzyli, jakby dopiero co wyszedł z psychiatryka i zbywali
jego pytanie. Miałam niezły ubaw. Nie znałam go długo, ale dobrze
się czułam w jego towarzystwie, tak jakbyśmy byli dobrymi
przyjaciółmi. Kiedy doszliśmy pod drzwi mojego domu, Harry
wziął mój numer i przytulił mnie na pożegnanie. To był
niesamowity dzień.
Otworzyłam
oczy. Przez okno sączyło się ostre światło słoneczne.
Przymrużyłam powieki. Zwlokłam się z łóżka i wyjrzałam
na zewnątrz. Termometr wskazywał 20 stopni.
-
Jaka piękna pogoda! - ucieszyłam się. Bezchmurne niebo, zero
deszczu i ciepłe powietrze to w Londynie rzadkość. Ubrałam się
szybko w krótkie jeansowe spodenki oraz białą bluzkę na
ramiączkach. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone.
Zbiegłam do kuchni. Na stole czekały na mnie pyszne naleśniki z
nutellą, które pochłonęłam w zawrotnym tempie i kartka od
mamy: Pojechałam
do pani Johnson. Wrócę jutro rano. Baw się dobrze. Mama xx
:)
Pani
Emily Johnson to bardzo dobra przyjaciółka mojej mamy.
Mieszka sama z czwórką kotów. Pewnie któryś z
nich ma znowu problemy żołądkowe i potrzebowała pomocy mojej
mamy. Tak, wiem, wymiotujące koty – to obrzydliwe.
Zaczęłam
się zastanawiać, co mogę dzisiaj robić, gdy nagle usłyszałam
sygnał przychodzącego sms-a. Wzięłam telefon do ręki i
odczytałam wiadomość:
Otwórz
mi drzwi, bo czekam i czekam.
Chyba
ci się dzwonek zepsuł. Harry xx :)
Pobiegłam szybko do drzwi i je otworzyłam.
-
Przepraszam. Całkiem zapomniałam, że ten dzwonek się zepsuł.
Mieszkam sama z mamą i nigdy nie mam czasu, żeby go zreperować.
-
W porządku. Mogę go potem naprawić, jeśli chcesz.
-
Naprawdę? Dzięki.
-
Pewnie. To żaden problem – uśmiechnął się.
-
Ale masz słodkie dołeczki w policzkach!
-
One wcale nie są słodkie, są okropne! - mruknął Harry i oblał
się rumieńcem.
-
Według mnie są słodkie – odparłam. - Wejdź do środka. Nie
stójmy tak w progu.
-
Nie, nie będę wchodził. Ubieraj buty, zabieram cię... gdzieś –
wyszczerzył się.
-
Już się boję – powiedziałam.
-
Nie masz czego. To tylko moi znajo... - urwał. - No kurcze! Nie
miałem tego mówić!
-
Nie wiem co kombinujesz Styles, ale dobra. Poczekaj chwilę. Zaraz
będę gotowa i możemy jechać.
Pół
godziny później staliśmy przed dość dużym domem.
-
Co my tu robimy? - zapytałam.
-
Chciałbym, żebyś poznała moich znajomych. Mogą wydawać się
trochę dziwni, ale są naprawdę fajni – odpowiedział.
Przestraszyłam się, bo co jeśli mnie nie zaakceptują. Harry
zauważył, że się denerwuję, więc złapał mnie za rękę i
mocno ścisnął.
-
Będzie dobrze. Polubicie się. Zobaczysz – zapewnił mnie.
Otworzył przede mną drzwi i weszliśmy do środka. Zastałam tam
dziwny widok. Jeden chłopak siedział przed telewizorem, oglądał
Toy Story i płakał. Drugi rzucał w niego popcornem. Trzeci
krzyczał:
-
Jak możesz tak marnować jedzenie! - i zbierał je z podłogi.
Czwarty leżał na kanapie i jadł bitą śmietanę.
-
Chłopaki! Ogarnijcie się! - usłyszałam głos Stylesa. Oni jak na
komendę ustawili się przed nami w rządku.
-
Poznajcie się. To jest Asia. A to Liam – Aha. Ten płaczący –
pomyślałam.
-
Zayn – wskazał na mulata, który przed chwilą jadł bitą
śmietanę.
-
To Niall, nasz głodomor, a to Louis.
-
Miło nam cię poznać – powiedzieli chłopcy.
-
Harry nam o tobie opowiadał – rzucił blondyn – Niall.
-
Oo.. a co takiego wam o mnie opowiedział? - zapytałam. Zauważyłam,
że Styles posyła chłopakowi mordujące spojrzenie.
-
Może chcesz herbatki? - szybko zmienił temat.
-
Chętnie. Idź zrobić, a oni powiedzą mi, co takiego na mój
temat naopowiadałeś – zaśmiałam się.
-
Chciałabyś. Teraz to nie odpuszczę cię na krok! - mrugnęłam do
Nialla i zaczęłam pokazywać na migi, że potem ma mi powiedzieć.
Styles to zauważył i powiedział:
-
Konspirujesz za moimi plecami? O ty niewdzięczna! - krzyknął i
zaczął mnie łaskotać. Zaczęłam się śmiać.
-
Pomóżcie! - wołałam. Chłopacy od razu rzucili mi się na
pomoc. Zayn złapał Harrego, przerzucił sobie przez ramię jak
worek ziemniaków i pokierował się z nim na tyły domu.
Pobiegłam za nim, żeby sprawdzić, co chce zrobić. Mulat wyszedł
na dwór tylnymi drzwiami i wrzucił loczka do basenu. Harry
wyglądał jak zmokły kurczak. Nie wytrzymałam i parsknęłam
śmiechem.
-
Odwdzięczę ci się kiedyś za to. Nie znasz dnia ani godziny –
burknął, a mnie przyprawiło to o kolejny napad śmiechu. Chłopak
poszedł się wysuszyć, a Liam włączył film i zaczęliśmy go
razem oglądać. Po jakimś czasie Styles dołączył do nas.
Świetnie bawiłam się w ich towarzystwie. Nie sądziłam, że na
świecie istnieją jeszcze jacyś fajni chłopacy, którym
można zaufać. Myliłam się. Właśnie znalazłam pięć takich
wyjątków.
_________________________________________________
No to jest drugi rozdział. Krótszy niż pierwszy i trochę nudny, wiem, ale jakoś ciężko mi się dzisiaj pisało, ale bardzo chciałam coś dla was napisać, bo jutro wieczorem wyjeżdżam do Krakowa. Wracam dopiero w sobotę, więc przez cały tydzień nic nie będę dodawać. :)
Jeśli się podoba to proszę o KOMENTARZE i klikajcie REAKCJE :)
Zapraszam was na blogi moich przyjaciółek:
Buziaki ;*
piątek, 15 lutego 2013
Imagin z Harrym ;]
Na poprawę humoru mojej Wiktorii :D
Jeśli się podoba proszę o KOMENTARZE i klikajcie REAKCJE ;]
Dziewczyna prosiła mnie o udostępnienie tego linku, więc wstawiam ;p
http://www.youtube.com/watch?v=3hBm9RDen6M
Buziaki ;*
___________________________________________________
Jeśli się podoba proszę o KOMENTARZE i klikajcie REAKCJE ;]
Dziewczyna prosiła mnie o udostępnienie tego linku, więc wstawiam ;p
http://www.youtube.com/watch?v=3hBm9RDen6M
Buziaki ;*
___________________________________________________
Kolejna
kłótnia rodziców. Doszło już do tego, że sprzeczali
się nawet o to, że tata schował kawę do złej szafki. Miałam
dość słuchania tego. Wybiegłam z domu trzaskając przy tym
drzwiami. Pokierowałam się w stronę parku. Usiadłam na starej,
brudnej ławce. Czy oni wezmą rozwód? W końcu tak teraz
rozwiązuje się problemy w małżeństwie – myślałam. Nagle
usłyszałam czyiś śpiew. Wiedziałam, że jest to niedaleko.
Poszłam za tajemniczym głosem w głąb parku. W pewnym momencie
zobaczyłam chłopaka mniej więcej w moim wieku. Wokół niego
stał tłum gapiów. Był ubrany w czarny, obcisły t-shirt i
czarne spodnie. Na głowie miał burzę brązowych loków. W
rękach trzymał gitarę, na której zawzięcie grał
dołączając do tego śpiew. Miał cudowny głos. Postanowiłam
podejść bliżej. Przyglądałam mu się dłuższą chwilę. Nagle
nasze spojrzenia się skrzyżowały. Chłopak podszedł bliżej mnie
i zaczął śpiewać:
One
way or another, I'm gonna find ya'/W ten lub inny sposób
zamierzam cię znaleźć
I'm gonna get ya', get ya', get ya', get ya'/ Zamierzam cię dostać, dostać
One way or another, I'm gonna win ya'/W ten lub inny sposób zamierzam cię wygrać
I'm gonna get ya', get ya', get ya', get ya'/ Zamierzam cię dostać, dostać
One way or another, I'm gonna see ya'/W ten lub inny sposób zamierzam cię zobaczyć I'm gonna meet ya', meet ya', meet ya', meet ya'/ Zamierzam cię spotkać, spotkać
One day, maybe next week/ Pewnego dnia, może w przyszłym tygodniu
I'm gonna meet ya'.....ah..../ Zamierzam cię spotkać
I'm gonna get ya', get ya', get ya', get ya'/ Zamierzam cię dostać, dostać
One way or another, I'm gonna win ya'/W ten lub inny sposób zamierzam cię wygrać
I'm gonna get ya', get ya', get ya', get ya'/ Zamierzam cię dostać, dostać
One way or another, I'm gonna see ya'/W ten lub inny sposób zamierzam cię zobaczyć I'm gonna meet ya', meet ya', meet ya', meet ya'/ Zamierzam cię spotkać, spotkać
One day, maybe next week/ Pewnego dnia, może w przyszłym tygodniu
I'm gonna meet ya'.....ah..../ Zamierzam cię spotkać
I
will drive past your house/ Przejadę koło twojego domu
.....
Kiedy
skończył, zauważyłam, że wszyscy patrzą na mnie. Na mojej
twarzy pojawiły się wypieki. Teraz wiedziałam już na pewno, że
śpiewał to dla mnie. Byłam trochę speszona, więc postanowiłam
już iść. Posłałam chłopakowi lekki uśmiech, odwróciłam
się na pięcie i pokierowałam w stronę domu. Całą drogę
wydawało mi się, że ktoś mnie śledzi, ale kiedy tylko odwracałam
się, nikogo za mną nie było. Gdy doszłam już przed drzwi mojego
domu, ktoś lekko szturchnął mnie w ramię. Podskoczyłam.
-
Przepraszam, że cię przestraszyłem – usłyszałam za sobą lekko
zachrypnięty głos. Odwróciłam się. Stałam twarzą w twarz
z chłopakiem z parku. - Jestem Harry, a ty?
-
Wiktoria. Miło mi – odparłam. - Bardzo ładnie śpiewasz.
-
Podobało ci się? - zapytał zaskoczony.
-
Czemu się dziwisz? Masz wielki talent.
-
Dziękuję – odpowiedział. Spojrzałam na zegarek.
-
Przepraszam, ale jest już dość późno i muszę iść. Może
jeszcze kiedyś się spotkamy? - uśmiechnęłam się nieśmiało.
-
Pewnie – mruknął Harry. Odgarnął mi kosmyk włosów za
ucho i delikatnie pocałował w policzek. Byłam zaskoczona.
Pomachałam mu i szybko weszłam do domu. Pobiegłam do swojego
pokoju, rzuciłam się na łóżko i przejechałam ręką po
policzku.
-
Znam go tylko kilka minut. To nic nie znaczyło – szepnęłam do
siebie. Starałam się o nim nie myśleć, ale wciąż obrazy
dotyczące Harrego pojawiały się w mojej głowie. Wreszcie zmęczona
zasnęłam.
Następnego
dnia obudziły mnie odgłosy kolejnej kłótni rodziców.
Spojrzałam na zegar stojący przy łóżku.
-
O kurcze! Ósma! Zaspałam! - krzyknęłam. Szybko ubrałam
się, umyłam zęby, wzięłam torbę z książkami i zbiegłam na
dół. Nie zjadłam śniadania, bo nawet bym nie zdążyła.
Rzuciłam tylko krótkie „pa” rodzicom i wyszłam. Pod
drzwiami zobaczyłam piękną czerwoną różę. Była do niej
dołączona karteczka:
Miłego
dnia. Harry xx :)
Od
razu poprawił mi się humor. Cały dzień chodziłam uśmiechnięta.
Znajomi pytali mnie, czemu jestem taka szczęśliwa, a ja nie umiałam
im odpowiedzieć. Po prostu byłam. Przez następny miesiąc
codziennie znajdywałam jedną różę pod swoimi drzwiami.
Wkładałam je do wazonu w swoim pokoju i podziwiałam. Czułam, że
przynoszą mi szczęście. Były jak talizmany. W szkole miałam
dobre oceny. Z nikim się nie kłóciłam. Byłam dla
wszystkich miła, a przede wszystkim cały czas wesoła i szczęśliwa.
Jednak pewnego dnia nie znalazłam róży pod swoimi drzwiami.
Zrobiło mi się przykro. Nie mogłam się na niczym skupić. W
szkole wpadła mi pierwsza jedynka i pożarłam się z moją
najlepszą przyjaciółką o jakąś błahostkę, ale moja duma
nie pozwalała mi pierwszej przeprosić. Zastanawiałam się, czy
może Harremu coś się stało. A może znudziło mu się podrzucanie
mi róż? Tak się zamyśliłam, że wpadłam na kogoś.
-
Przepraszam – mruknęłam, wyminęłam tą osobę i poszłam dalej.
Nawet nie spojrzałam, kto to był. Nagle ktoś złapał mnie za
biodra i obrócił w swoją stronę. To był ON. Ze szczęścia
rzuciłam mu się na szyję. W zasadzie go nie znałam, ale
jednocześnie był mi tak bardzo bliski.
-
Myślałam, że coś ci się stało! - powiedziałam.
-
Tym razem postanowiłem zobaczyć cię osobiście – szepnął mi na
ucho. Po plecach przeszły mnie przyjemne dreszcze. - Możesz już
mnie puścić – zaśmiał się.
-
Oj, przepraszam – speszyłam się.
-
Nic się nie stało. Lubię się przytulać – wyszczerzył się. -
Może przejdziemy się na spacer? - zaproponował.
-
Poczekaj. Zaniosę tylko torbę do domu – powiedziałam i tak też
zrobiłam.
Godzinę
później spacerowaliśmy po parku. Harry był niesamowity.
Cały czas wygłupiał się i rozśmieszał mnie. Nie przejmował
się, że inni ludzie dziwnie się patrzą. Był taki szalony, pełen
życia. Podobał mi się jego uśmiech oraz zielone oczy, w których
czaiły się iskierki radości. Nagle podbiegł do mnie, złapał w
talii i zaczął kręcić się ze mną wokół własnej osi.
Śmiałam się i krzyczałam wniebogłosy, żeby mnie postawił. W
końcu to zrobił. Potem przybliżył się do mnie i spojrzał mi
głęboko w oczy. Zatonęłam w jego pięknych, zielonych tęczówkach.
Przejechał palcem wzdłuż linii mojej szczęki. Drugą ręką
gładził mnie po policzku.
-
Jesteś taka piękna – szepnął, po czym musnął delikatnie moje
usta. Oddałam pocałunek i wplotłam palce w jego śliczne loczki.
Po chwili oderwaliśmy się od siebie. Harry oparł głowę o moje
czoło.
-
Zostaniesz moją dziewczyną? - zapytał.
-
Tak! - odpowiedziałam i jeszcze raz go pocałowałam. - To
najpiękniejszy dzień w moim życiu!
#1
Problem ze świadomością polega na tym, że twoja przeszłość zawsze żyje gdzieś w tobie. Jeśli zapędzisz psa do kąta i przestraszysz go, to wyjdzie z niego wilk i cię pogryzie.
Kolejny
raz weszłam do przestronnego gabinetu. Po lewej było duże okno z
widokiem na pobliski park. Pod ścianą stała skórzana kanapa
w ciemnym odcieniu brązu. Kawałek przed nią stało biurko i
krzesło, a na nim siedziała moja psycholog. Skinęła mi delikatnie
głową. Odpowiedziałam jej tym samym. Wskazała mi ręką kanapę.
-
Proszę usiądź. Jak w szkole?
-
Beznadziejnie jak zawsze – odpowiedziałam znudzona.
-
Znowu się z ciebie wyśmiewali? - zapytała pani Smith. Zacisnęłam
zęby.
-
Nie chcę o tym gadać! - krzyknęłam.
-
Spokojnie. Chce ci tylko pomóc. Wiem, że to trudne, ale
musisz ze mną porozmawiać.
-
Nie – mruknęłam pod nosem.
-
Dlaczego nie chcesz się otworzyć? Ciągle milczysz, zaprzeczasz,
nic nie mówisz. Jedyne co wiem, to wersja twojej mamy.
Chciałabym usłyszeć twoją. Spotykamy się już od dłuższego
czasu. Możesz mi zaufać, naprawdę. Nikt się nie dowie tego, co mi
powiesz. To zostanie między nami.
-
A może ja nie chce pani pomocy?! - wybuchnęłam.
-
Asiu, udajesz twardą, a wiem, że tam w środku bardzo to wszystko
odczuwasz. Opowiedz mi o wszystkim, będzie ci łatwiej.
-
Dlaczego wszyscy uważają, że potrzebuje pomocy?! Nie chcę
współczucia i udawanej uprzejmości! Chce wreszcie normalnie
żyć! Zostawić to wszystko za sobą, a pani mi w żaden sposób
tego nie ułatwia! - byłam wściekła. Miałam już dość tej pani
psycholog, ale moja mama uparła się, żeby zapisać mnie na sesje.
Ta kobieta i tak mi nie pomaga. Muszę sobie poradzić z tym sama.
Nikt nie może mi pomóc.
-
Nie ma osoby, która potrafiłaby sama poradzić sobie z tym,
co ją dręczy. Ludzie kryją się za pozorami. Mówią, że
jest dobrze, a wcale tak nie jest. Ty robisz dokładnie to samo –
stwierdziła pani Smith.
-
Nic nie wie pani o tym, co czuję! – burknęłam.
-
To może mi powiesz? Ja naprawdę chcę ci pomóc. Bardzo chcę
ci pomóc, ale ty mi tego nie ułatwiasz – westchnęła pani
psycholog. Była już zmęczona nieudanymi próbami dotarcia do
mnie.
-
Może jestem jakimś niezwykłym wyjątkiem? Poradziłam sobie z tym
wszystkim SAMA – podkreśliłam to ostatnie słowo. - Nie chcę już
do tego wracać.
-
Naprawdę tak myślisz? Asiu, od roku przychodzisz do mnie i mówisz
ciągle to samo – Poradziłam sobie z tym. Jednak widzę, jak to
wszystko zżera cię od środka. Twoja mama poinformowała mnie o
tym, że w nocy płakałaś oraz o tym, że dostała ze szkoły
telefon. Dyrektor dzwonił i powiedział, że opuszczasz zajęcia,
źle się zachowujesz, nie radzisz sobie na zajęciach i uczniowie ci
dokuczają. Nie żyj złudzeniami. Nie okłamuj siebie, że wszystko
jest w porządku, skoro tak nie jest! Chcesz ruszyć naprzód?
To przyznaj się przed sobą, że cierpisz i pozwól sobie
pomóc! Może chciałabyś zmienić szkołę? To by
odseparowało cię od tych ludzi i ich wyzwisk. Pozwoliło w pewien
sposób zapomnieć – zakończyła swój długi wywód
pani Smith, po czym nastąpiło milczenie. Wsłuchiwałam się w
tykanie zegara wiszącego na ścianie. Analizowałam każde słowo,
wypowiedziane przez kobietę siedzącą przede mną. Może ona ma
rację? Zgrywam zimną, niedostępną, a w środku ból rozrywa
mnie na kawałeczki każdego dnia. Pora to przyznać przed sobą. W
końcu po kilku minutach niezmąconej ciszy postanowiłam się
odezwać:
-
Nie wiem. Mieszkam tu już tyle lat i uczę się. Miałam tu zawsze
dużo znajomych. Tylko po tym wszystkim odwrócili się ode
mnie. Nie wierzyli mi, że to nieprawda. Zaufali temu dupkowi,
którego nawet nie znali. On zawsze niszczył ludzi. W zasadzie
nigdy mi to nie przeszkadzało, bo nie dotyczyło mnie. Chyba nawet
tego nie zauważałam. Dopiero teraz... – głos uwiązł mi w
gardle. Pomimo tego, że minął już rok nadal nie byłam wstanie o
tym mówić. - Codziennie wieczorem płaczę. Po nocach nie
śpię, bo myślę co ja takiego zrobiłam? Czy naprawdę jestem taka
zła, że zasłużyłam na takie cierpienie? Gdybym wtedy podjęła
inną decyzję... - kilka łez spłynęło mi po policzku na
wspomnienie tego, co działo się jakiś czas temu. Teraz jest już
trochę lepiej, ale... to nie to samo co kiedyś. Otarłam je szybko
kciukiem. Wstydziłam się płakać przed innymi.
-
Płakanie to nic złego. Nie jest wcale oznaką słabości. To
znaczy, że jesteś człowiekiem, masz serce i uczucia. Każdy
popełnia w życiu błędy, robi coś złego, ale to nie sprawia, że
zasługuje na ból. Nikt na to nie zasługuje. Nie możesz
myśleć, co by było gdyby, bo tego nie wiesz. Może byłoby jeszcze
gorzej. Nie jesteśmy wstanie tego przewidzieć. Cierpienie często
spotyka dobrych ludzi, ale trzeba umieć sobie z tym radzić, a ja ci
w tym pomogę – powiedziała psycholog i spojrzała na zegarek. -
Nasze dzisiejsze spotkanie dobiega końca. Cieszę się, że udało
ci się trochę przede mną otworzyć. Chciałabym, żebyś
spróbowała przygotować się do opowiedzenia tego, co ci się
przydarzyło. Dasz radę?
-
Spróbuję. Dziękuję pani za wysłuchanie mnie. To wiele dla
mnie znaczy. Kiedy mam przyjść na kolejną wizytę? - zapytałam.
-
Dziś jest piątek, więc w weekend odpocznij sobie. Obejrzyj jakiś
dobry film, spędź czas z rodziną. Przyjdź w poniedziałek, zaraz
po lekcjach.
-
Dobrze. Do widzenia – pożegnałam się i opuściłam budynek.
Poczułam ulgę, a może nawet odrobinę szczęścia. Jednak nie na
długo. Po chwili ujrzałam moich szkolnych dręczycieli. Zaciągnęłam
szybko na głowę kaptur mojej szarej bluzy i odwróciłam
tyłem do nich. Miałam wielką nadzieję, że mnie nie zauważą.
Nagle usłyszałam kpiący głos:
-
Gdzie tak pędzisz kochanie? Może się trochę zabawimy? - Nic nie odpowiedziałam. Ruszyłam szybkim krokiem w stronę
domu.
-
Nie uciekaj ode mnie – krzyknął mój były chłopak. Reszta
jego paczki wybuchła śmiechem na te słowa.
-
Zostaw mnie – odparłam cicho. Strasznie się go bałam. Wiedziałam
do czego jest zdolny.
-
Jakiś problem? - usłyszałam za sobą lekko zachrypnięty głos.
Odwróciłam się. Przede mną stał młody chłopak,
prawdopodobnie w moim wieku. Zlustrowałam go wzrokiem. Miał na oko
185 cm wzrostu. Silny wiatr targał jego niesfornymi loczkami
opadającymi dookoła twarzy. Patrzył na mnie swoimi zielonymi
oczami, z których biła troska.
-
Nie, poradzę sobie – odpowiedziałam.
-
My tylko rozmawiamy – rzucił sarkastycznie Simon – mój
ex.
-
Daj sobie pomóc. Oni zrobią ci krzywdę. Chodź ze mną –
szepnął nieznajomy. Mógł być kimkolwiek, nawet jakimś
cholernym gwałcicielem, ale w tym momencie ufałam mu bardziej niż
osobom stojącym dwa metry od nas.
-
Dobrze. Proszę, pomóż mi. Zabierz mnie stąd. Gdziekolwiek –
poprosiłam. Chłopak złapał mnie delikatnie pod rękę i zaczął
prowadzić w stronę parku.
-
A ty gdzie się wybierasz? Wracaj tu dziwko! - słyszałam za sobą
krzyki. Nie wytrzymałam. Wyrwałam się nieznajomemu i pobiegłam
szybko przed siebie. Usiadłam na najbliżej ławce, a łzy ciekły
mi po twarzy. Co ja im takiego zrobiłam? Czy nawet po szkole nie
mogą dać mi spokoju? Nagle poczułam ciepłą dłoń na swoim
ramieniu. Chłopak w lokach przysiadł się do mnie i objął mnie
ramieniem. Odsunęłam się trochę. Nie ufałam już ludziom.
Wiedziałam, że każdy z nich zdolny jest mocno zranić drugą
osobę. Chłopak jednak nie przejął się.
-
Rozumiem, że tamte osoby cię skrzywdziły, ale mnie nie musisz się
bać. Nie płacz, proszę. Nie warto marnować łez na takie świnie
– próbował mnie pocieszyć.
-
Tylko, że oni dokuczają mi każdego dnia. Nie mam już siły... na
nic – odparłam. - Przepraszam. Nie powinnam mówić ci o
swoich problemach. Pójdę już – wstałam i otarłam łzy
rękawem bluzy.
-
Nie przepraszaj. Nie masz za co. Chętnie cię wysłucham, jeśli
chcesz się wygadać. Jestem Harry tak w ogóle.
-
Nie chcę na razie o tym rozmawiać. Ja jestem Asia, miło mi –
spróbowałam się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego tylko
krzywy grymas.
-
Ładne imię, ale nie jesteś stąd prawda? - zapytał.
-
Jestem z Polski, ale mieszkam tu już od kilkunastu lat.
Przeprowadziłam się, bo mój tata dostał tu pracę.
-
Nigdy nie byłem w Polsce, ale chciałbym tam kiedyś pojechać.
Hmm.. może dasz się zaprosić na herbatę i ciastko? Poprawią ci
humor. Tu niedaleko jest taka mała kawiarnia – zaproponował.
Spojrzałam na zegarek. Była dopiero 17.
-
Wiesz co? Chętnie – odpowiedziałam. Harry ucieszył się i
ruszyliśmy w wyznaczone miejsce rozmawiając.
__________________________________________________
Jeśli się podoba to proszę o KOMENTARZE albo klikajcie REAKCJE :)
To dla mnie bardzo dużo znaczy.
Zapraszam was też na blogi mojej przyjaciółki:
Buziaki ;*
środa, 13 lutego 2013
Imagin z Liamem ;]
Taki imagin napisany jakiś czas temu, na życzenie koleżanki :)
Chcecie nowe opowiadanie? Odpowiedzi w komentarzach :)
Jeśli przeczytaliście to kliknijcie chociaż reakcję jeśli nie macie czasu na komentarz. Prooooszę! :)
________________________________________________
- Nic się nie stało – odpowiedział chłopak i szeroko się uśmiechnął, pokazując zęby. Był śliczny. Miał krótkie brązowe włosy i niesamowite czekoladowe oczy. Zapatrzyłaś się na niego.
- Co się tak patrzysz? Mam coś na twarzy? - zapytał speszony.
- Nie, nie – zaczęłaś się śmiać. - Chyba pora wstać z twoich kolan. Miło było cię poznać – wstałaś i pokierowałaś się w stronę wyjścia, bo dojeżdżałaś już do swojego przystanku. Wyszłaś z autobusu, a chłopak wyskoczył za tobą.
- Poczekaj! Nie wiem jak masz na imię! - odwróciłaś się i powiedziałaś:
- Aneta.
- Ja jestem Liam, miło mi. Spotkamy się jeszcze? - zapytał z nadzieją.
- Mam nadzieję, że tak – wyciągnęłaś małą karteczkę z torebki, zapisałaś tam swój numer i wcisnęłaś mu w rękę. - Zadzwoń, jeśli chcesz – powiedziałaś i ruszyłaś w stronę domu. Usłyszałaś krzyk chłopaka za sobą:
- Na pewno zadzwonię! - uśmiechnęłaś się do siebie i zniknęłaś za rogiem.
- Przepraszam, że nie zadzwoniłem, ale jak byłem u kolegi kartka wypadła mi z kieszeni. I wtedy on powiedział: „oo a co to jest? Telefon do dziewczyny?”, wziął ją, zgniótł i wrzucił do kibla. Zależało mi, żeby do ciebie zadzwonić, ale nie aż tak bardzo, żeby wyławiać kartkę z kibla. No i pewnie i tak bym z niej nic nie odczytał – zaczął się tłumaczyć. Parsknęłaś niepohamowanym śmiechem.
- Czyli już ci przeszło? - zapytał.
- Tak - uśmiechnęłaś się.
- No to zapraszam cię na spacer i ciasto.
- Zgoda – odpowiedziałaś. Wysiedliście z autobusu i poszliście do kawiarni. Świetnie wam się rozmawiało. Czułaś jakbyście znali się od bardzo dawna.
- Któż by inny jak nie Liam? - odpowiedziałaś.
- Hmm... zła odpowiedź. Tu...eee ...
- Dobra. Już nie próbuj wymyślać, bo ci mózg wyparuje. I tak wiem, że to ty – powiedziałaś i uśmiechnęłaś się, ale od razu spoważniałaś, bo przypomniało ci się, po co tu przyszłaś.
- Ej, co się stało? - zapytał Liam.
- Muszę ci coś powiedzieć. Proszę, nie przerywaj mi. No więc .... Nie wiem jak mam to powiedzieć.
- Najlepiej wprost.
- Eh.. od czego by tu zacząć.
- Od początku poproszę – uśmiechnął się zachęcająco.
- No dobrze. Tak więc, poznaliśmy się w autobusie. Od tego wydarzenia minął już rok.....
- Wiem to Aneta. Nie ociągaj w bawełnę tylko mów.
- Prosiłam cię, żebyś mi nie przerywał!
- Przepraszam – powiedział z miną zbitego szczeniaczka. I jak mogłaś mu tego nie wybaczyć?
- No to znamy się już rok. Przez ten czas bardzo się z tobą zżyłam. Wiem, że jesteśmy tylko przyjaciółmi, ale ja muszę ci to powiedzieć, bo już nie wytrzymuję. Zakochałam się w tobie. Spędzając z tobą tyle czasu... po prosu sprawiłeś, że ... - przerwał ci pocałunkiem.
- Ja też się w tobie zakochałem. Nie chciałem ci tego wcześniej mówić, bałem się, że zniszczę naszą przyjaźń – powiedział i ponownie przyłożył swoje wargi do twoich ust. Zaczął padać deszcz, ale wam to nie przeszkadzało. Siedzieliście dalej na ławce, wtuleni w siebie, nie przejmując się niczym. Nie obchodziło was, że jutro będziecie chorzy. Najważniejsze było to, że się kochacie. Przysięgliście sobie, że już zawsze będziecie razem.
Chcecie nowe opowiadanie? Odpowiedzi w komentarzach :)
Jeśli przeczytaliście to kliknijcie chociaż reakcję jeśli nie macie czasu na komentarz. Prooooszę! :)
________________________________________________
Wsiadłaś do autobusu i rozejrzałaś
się za wolnym miejscem,
jednak takiego nie było. Stanęłaś więc na środku i trzymałaś się mocno poręczy. Nagle kierowca gwałtownie zahamował. Nie dałaś rady się utrzymać i wpadłaś na kolana jakiegoś chłopaka. Strasznie się zawstydziłaś. Rumieńce wypłynęły na twoją twarz.
- Matko, strasznie cię przepraszam!
- powiedziałaś.jednak takiego nie było. Stanęłaś więc na środku i trzymałaś się mocno poręczy. Nagle kierowca gwałtownie zahamował. Nie dałaś rady się utrzymać i wpadłaś na kolana jakiegoś chłopaka. Strasznie się zawstydziłaś. Rumieńce wypłynęły na twoją twarz.
- Nic się nie stało – odpowiedział chłopak i szeroko się uśmiechnął, pokazując zęby. Był śliczny. Miał krótkie brązowe włosy i niesamowite czekoladowe oczy. Zapatrzyłaś się na niego.
- Co się tak patrzysz? Mam coś na twarzy? - zapytał speszony.
- Nie, nie – zaczęłaś się śmiać. - Chyba pora wstać z twoich kolan. Miło było cię poznać – wstałaś i pokierowałaś się w stronę wyjścia, bo dojeżdżałaś już do swojego przystanku. Wyszłaś z autobusu, a chłopak wyskoczył za tobą.
- Poczekaj! Nie wiem jak masz na imię! - odwróciłaś się i powiedziałaś:
- Aneta.
- Ja jestem Liam, miło mi. Spotkamy się jeszcze? - zapytał z nadzieją.
- Mam nadzieję, że tak – wyciągnęłaś małą karteczkę z torebki, zapisałaś tam swój numer i wcisnęłaś mu w rękę. - Zadzwoń, jeśli chcesz – powiedziałaś i ruszyłaś w stronę domu. Usłyszałaś krzyk chłopaka za sobą:
- Na pewno zadzwonię! - uśmiechnęłaś się do siebie i zniknęłaś za rogiem.
Tydzień później wracałaś
tym samym autobusem do domu. Na jednym z przystanków wsiadł
ON. Szybko się odwróciłaś, żeby cię nie zobaczył, jednak
zauważył cię.
- Hej Aneta! - nie odpowiedziałaś.- Przepraszam, że nie zadzwoniłem, ale jak byłem u kolegi kartka wypadła mi z kieszeni. I wtedy on powiedział: „oo a co to jest? Telefon do dziewczyny?”, wziął ją, zgniótł i wrzucił do kibla. Zależało mi, żeby do ciebie zadzwonić, ale nie aż tak bardzo, żeby wyławiać kartkę z kibla. No i pewnie i tak bym z niej nic nie odczytał – zaczął się tłumaczyć. Parsknęłaś niepohamowanym śmiechem.
- Czyli już ci przeszło? - zapytał.
- Tak - uśmiechnęłaś się.
- No to zapraszam cię na spacer i ciasto.
- Zgoda – odpowiedziałaś. Wysiedliście z autobusu i poszliście do kawiarni. Świetnie wam się rozmawiało. Czułaś jakbyście znali się od bardzo dawna.
Od tego czasu spotykaliście się tak
prawie codziennie. Chodziliście na długie spacery. Wreszcie czułaś
się doceniona. Liam był dla ciebie przyjacielem, jakiego nigdy nie
miałaś. Mówiłaś mu o wszystkim, a on zawsze umiał cię
wysłuchać i pocieszyć. Jednak był mały problem, zaczynałaś
czuć do niego coś więcej. Z każdym dniem coraz bardziej się
zakochiwałaś, ale bałaś się, że Liam nie odwzajemnia twoich
uczuć i nie chciałaś psuć waszej przyjaźni.
Minął rok, a twoja miłość do
niego rosła coraz bardziej w siłę. Postanowiłaś, że wyznasz mu
prawdę, a jeśli coś będzie nie tak, wyjedziesz. Ubrałaś się
więc w swoją ulubioną koszulę w kratę, którą dostałaś
od niego na urodziny. Pofalowałaś włosy i lekko się umalowałaś.
Spojrzałaś w lustro:
- Dasz radę, Aneta! - powiedziałaś
do swojego odbicia.
Wyszłaś z domu. Całą drogę
denerwowałaś się. Umówiłaś się z Liamem w parku. Doszłaś
na miejsce przed czasem. Usiadłaś na starej, trochę zniszczonej
ławeczce. W oddali widziałaś dzieci bawiące się ze swoimi
rodzicami i zwierzakami. Były takie szczęśliwe. Pomyślałaś
sobie, że też kiedyś chciałabyś mieć taką małą pociechę.
Nagle ktoś zakrył ci oczy. Usłyszałaś jego melodyjny głos:
- Zgadnij kto to!- Któż by inny jak nie Liam? - odpowiedziałaś.
- Hmm... zła odpowiedź. Tu...eee ...
- Dobra. Już nie próbuj wymyślać, bo ci mózg wyparuje. I tak wiem, że to ty – powiedziałaś i uśmiechnęłaś się, ale od razu spoważniałaś, bo przypomniało ci się, po co tu przyszłaś.
- Ej, co się stało? - zapytał Liam.
- Muszę ci coś powiedzieć. Proszę, nie przerywaj mi. No więc .... Nie wiem jak mam to powiedzieć.
- Najlepiej wprost.
- Eh.. od czego by tu zacząć.
- Od początku poproszę – uśmiechnął się zachęcająco.
- No dobrze. Tak więc, poznaliśmy się w autobusie. Od tego wydarzenia minął już rok.....
- Wiem to Aneta. Nie ociągaj w bawełnę tylko mów.
- Prosiłam cię, żebyś mi nie przerywał!
- Przepraszam – powiedział z miną zbitego szczeniaczka. I jak mogłaś mu tego nie wybaczyć?
- No to znamy się już rok. Przez ten czas bardzo się z tobą zżyłam. Wiem, że jesteśmy tylko przyjaciółmi, ale ja muszę ci to powiedzieć, bo już nie wytrzymuję. Zakochałam się w tobie. Spędzając z tobą tyle czasu... po prosu sprawiłeś, że ... - przerwał ci pocałunkiem.
- Ja też się w tobie zakochałem. Nie chciałem ci tego wcześniej mówić, bałem się, że zniszczę naszą przyjaźń – powiedział i ponownie przyłożył swoje wargi do twoich ust. Zaczął padać deszcz, ale wam to nie przeszkadzało. Siedzieliście dalej na ławce, wtuleni w siebie, nie przejmując się niczym. Nie obchodziło was, że jutro będziecie chorzy. Najważniejsze było to, że się kochacie. Przysięgliście sobie, że już zawsze będziecie razem.
poniedziałek, 11 lutego 2013
Imagin z Harrym ;]
Teraz taki krótki imagin z Harrym dla mojej kochanej Wiktorii ;* Dziękuję za wszystko, że zawsze mnie wysłuchasz, pocieszysz i rozśmieszysz ! :D Buziaki <3
______________________________________________________
Stałaś na szczycie Empire State
Building. Był wieczór. Nie było żadnych ludzi wokół.
Podeszłaś do krawędzi i spojrzałaś w dół. Miałaś lęk
wysokości, ale nie przestraszyłaś się. Dziś mijał 3 rok odkąd
jesteście razem. To właśnie na dachu tego budynku poznaliście się
i mieliście swoją pierwszą randkę. Myślałaś, że on będzie o
tym pamiętał, że wróci szybciej z trasy i przygotuje jakąś
niespodziankę, ale myliłaś się. Nie odzywał się od tygodnia.
Nawet nie zadzwonił.
Może ma kogoś innego? -
pomyślałaś. Już od dłuższego czasu oddalał się do ciebie.
Chodził na imprezy, w tabloidach plotkowano, że cię zdradza.
Ciągle miał jakieś wywiady, próby, koncerty. Mówił,
że zawsze będziesz na pierwszym miejscu, a potem cię zostawiał,
bo szedł z kolegami do klubu. Nie raz bardzo cię ranił, ale
wybaczałaś mu. Kochasz go nad życie. Nie wyobrażasz sobie życie
bez niego. Jednak teraz jesteś coraz mniej pewna, czy jest to
właściwy związek. Zaczęłaś nucić pod nosem:
And
who do you think you are? *
Runnin' 'round leaving scars
Collecting your jar of hearts
And tearing love apart
Runnin' 'round leaving scars
Collecting your jar of hearts
And tearing love apart
Nagle poczułaś ciepłe ręce na swoich ramionach. Harry odgarnął ci włosy i szepnął na ucho:
-
Przepraszam. Wiem, że myślałaś, że zapomniałem o naszej
rocznicy, ale nie mógłbym. Przepraszam, że ostatnio cię
trochę zaniedbałem, ale miałem dużo na głowie i przygotowywałem
dla ciebie niespodziankę. Wybaczysz mi? - powiedział i musnął
twoje usta.
-
Oczywiście, że tak – odparłaś.
- A
teraz spójrz tam – poprosił i wskazał na niebo nad wami.
Zaczęły na nim wybuchać fajerweki w kształcie serc. Potem
nadleciał mały samolot, zaczął robić kółka i zawijasy, by napisać
wiadomość do ciebie: Wyjdziesz za mnie? Łzy zaczęły cieknąć po
twojej twarzy. Byłaś przeszczęśliwa. Harry klęczał przed tobą
z małym pierścionkiem z brylantem. Rzuciłaś mu się na szyję.
- Tak,
pewnie, że tak. Kocham cię – powiedziałaś wtulona w niego.
- Ja też
cię kocham – odpowiedział, pocałował cię namiętnie w usta i
wsunął pierścionek na twój palec.
* I
za kogo ty się masz?
Biegasz dookoła zostawiając blizny
Kolekcjonujesz swój słoik serc
I rozrywasz miłość na strzępy / Christina Perri – Jar of Hearts
Biegasz dookoła zostawiając blizny
Kolekcjonujesz swój słoik serc
I rozrywasz miłość na strzępy / Christina Perri – Jar of Hearts
sobota, 9 lutego 2013
Epilog
No to koniec tej historii. Mam nadzieję, że wam się spodobało to opowiadanie.
Dziękuję za tyle wejść i komentarzy. ;)
Może w najbliższym czasie napisze jakieś imaginy i tu wstawię. Jeszcze zobaczę. :)
A teraz epilog:
zanim zaczniesz czytać włącz to
http://ulub.pl/nhpdndkz3V/08-sciezka-8
Dziękuję za tyle wejść i komentarzy. ;)
Może w najbliższym czasie napisze jakieś imaginy i tu wstawię. Jeszcze zobaczę. :)
A teraz epilog:
zanim zaczniesz czytać włącz to
http://ulub.pl/nhpdndkz3V/08-sciezka-8
__________________________________
Kasia
siedziała na parapecie okna wpatrzona w spadające powoli na ziemię
płatki śniegu. Każda z nich była inna. Choć wszystkie wydają
się takie sama, każda ma inny kształt. Tak jak ludzie. Niby tacy
sami choć różni. Tego dnia mijało 5 lat od czasu wypadku i
śmierci Liama. Kasia nadal tak naprawdę się z tym nie pogodziła.
Jak co roku wyciągnęła list od niego i zaczęła czytać:
Droga
Kasiu!
Nie
wiem od czego zacząć. Jak ci to wszystko wyjaśnić. Może to co
napiszę, będzie trochę chaotyczne, ale mam mętlik w głowie. Nie
potrafię przelać na papier, tego co czuję. Od kiedy Zayn
przyprowadził cię pierwszy raz do domu, wiedziałem do razu, że
jesteś fajną dziewczyną. Idealną dla niego. Jesteś silna,
piękna, mądra. Udało ci się przezwyciężyć przykre wiadomości
od naszych fanek. Potrafisz wiele znieść. Mam nadzieję, że
również to, co chcę ci teraz powiedzieć. W nocy przyszedł
do nas lekarz. Oznajmił, że z Zaynem jest bardzo źle, potrzebuje
przeszczepu serca. Od razu wiedziałem, co muszę zrobić. Co chcę
zrobić. Przedyskutowałem to z Danielle, wszystko jej wytłumaczyłem.
Było i będzie jej bardzo ciężko się z tym pogodzić, ale
zrozumiała mnie. Postanowiłem oddać mu swoje serce. Nie będę
mógł być już przy tobie osobiście, pocieszać cię, kiedy
będzie ci źle, ale wiem, że sobie poradzisz. Będę się tobą
opiekował z góry i czuwał nad tobą.
Moje
serce bije teraz w ciele Zayna. Masz jakby nas obu w jednym ciele.
Moim ostatnim życzeniem jest, żebyś się nie smuciła i dobrze
opiekowała się Zaynem, chłopakami oraz Danielle, a także... moim
synkiem, którego ona nosi pod sercem. Niech wie, że jego
tatuś poświęcił się w imię miłości i przyjaźni i że bardzo
go kocha. Dziękuję ci za wszystkie wspólnie spędzone
chwilę. Cieszę się, że poznałem ciebie, chłopaków.
Pamiętaj o mnie.
Na
zawsze Twój przyjaciel
Liam
Łzy
cały czas obficie ciekły po jej policzkach. Wspominała jak
pocieszał ją i radził, kiedy miała problemy z fankami. Podczas
pobytu u koleżanki, poza Londynem odwiedził ją, pomógł.
Razem piekli ciastka, rzucali się mąką, a potem zajadali się
gorącymi łakociami. Potem Liama bolał brzuch, a ostrzegała go, że
nie ma jeść takich wypieków prosto z piekarnika. Uśmiechnęła
się na to wspomnienie. Potem razem wybierali zdjęcia i przywieszali
w pokoju Zayna. Pamiętała każdy szczegół, każdą chwilę
spędzoną z nim. To był jej najlepszy przyjaciel. Czasami w nocy,
kiedy wszyscy spali, szła na cmentarz i mówiła do niego.
Była pewna, że ją słyszy, chociaż nie może odpowiedzieć.
Opowiadała mu co się dzieje w domu, o jego małym synku, który
z dnia na dzień jest większy i słodszy, taki podobny do tatusia. W
ten sposób czuła, że nadal jest obok niej. Nagle ktoś
położył ręce na jej ramionach.
-
Może zejdziesz ze mną na dół do wszystkich? - zaproponował
Zayn.
-
Chętnie – odpowiedziała i obróciła się w jego kierunku.
Objął ją mocno ramionami, a ona wdychała jego perfumy. Słuchała
rytmu bicia jego serca, a w zasadzie serca Liama. Zeszli razem na
dół. Byli tam wszyscy. Niall, Louis, Harry, Danielle i mały
Tony. Miał już ponad 4 latka. Był uroczym dzieckiem.
-
Jaki był mój tatuś? - zapytał.
-
Twój tata był bardzo odważny. I musiał iść do nieba, żeby
pomóc swoim przyjaciołom. Pięknie śpiewał. Masz po nim
talent. Bardzo kocha twoją mamę i ciebie. Cały czas patrzy na was
i pilnuje – powiedziała mu Kasia.
-
Tęsknie za nim. Zawsze robił mi rano śniadania i pomagał szukać
spodni – powiedział Niall.
-
Pocieszał mnie po rozstaniu z Eleanor – wtrącił Louis.
-
Pożyczał mi swój żel do włosów, kiedy kończył się
mój – dodał Zayn.
-
Zawsze nas uspokajał, jak za mocno szaleliśmy. Był taki dobry i
opiekuńczy. Brakuje mi go – rzucił Harry.
-
Nie potrafię o nim zapomnieć. Zastanawiam się, czy kiedyś będę
u miała pokochać kogoś tak ja jego – powiedziała Danielle.
-
Poradzimy sobie wszyscy, bo on czuwa nad nami i nie pozwoli, żebyśmy
kiedykolwiek cierpieli, żeby stała nam się krzywda. Wiem to –
odparła Kasia. Po czym wszyscy zrobili grupowy uścisk. Rozsiedli
się na kanapach i włączyli ulubiony film Liama, a teraz również
jego syna „Toy Story”.
Chapter 17
No to ostatni rozdział :)
Wkrótce pojawi się epilog.
_________________________________________
Wkrótce pojawi się epilog.
_________________________________________
Zayn
długo nie wracał. Kasia zaczęła się martwić.
-
Może powinnam do niego zadzwonić? - zapytała.
-
Nie martw się. Na pewno wszystko jest w porządku. Może jest długa
kolejka w sklepie albo spotkał fanki i rozdaje im autografy –
uspokoiła ją Danielle.
-
No może masz rację – powiedziała. W tym momencie zadzwonił jej
telefon. Blondynka pomyślała, że to jej ukochany, ale na
wyświetlaczu pojawił się nieznany numer. Odebrała.
-
Halo? O Boże, nie wierze! - wybuchła niepohamowanym płaczem.
Komórka wypadła jej z ręki i potoczyła się po podłodze.
Kolana się pod nią ugięły i upadłaby na ziemię, gdyby nie to,
że Liam ją przytrzymał.
-
Co się stało?
-
Zayn.. Zayn.. on.. - słowa nie chciały przejść jej przez gardło.
Łzy cały czas ciurkiem ciekły po jej policzkach. - Miał
wypadek... jest w szpitalu...
-
Chłopcy zamówcie taksówkę i jedziemy tam. Kasiu, nie
płacz. Wszystko będzie dobrze – powiedziała Danielle i mocno
przytuliła dziewczynę.
Godzinę
później siedzieli pod salą. Nikt nie chciał im udzielić
informacji. Kasia nie przestawała płakać. Obwiniała się o to, że
nie pojechała z nim. Nagle podszedł do nich lekarz.
-
Jesteście rodziną pana Malika?
-
Nie, ja jestem jego dziewczyną – powiedziała załamana Kasia.
-
Stan pani chłopaka jest bardzo ciężki. Wszystko okaże się w
ciągu kilkunastu najbliższych godzin. Proszę jechać do domu,
odpocząć. Nie pomoże pani swojemu ukochanemu, siedząc tu i
marniejąc w oczach – oznajmił i poszedł do swojego gabinetu.
-
Pan doktor ma rację. Jedź do domu, prześpij się. Jak tylko coś
się zmieni od razu do ciebie zadzwonię. Obiecuję – powiedział
Liam i mocno przytulił blondynkę. Ona przyjęła propozycję i
udała się do domu.
Położyła
się w łóżku Zayna, przycisnęła do piersi bluzę pachnącą
jeszcze jego perfumami i płakała. Tak bardzo bała się, że go
straci. Nie wyobrażała sobie życia bez niego. Ciągle w jej głowie
kłębiły się straszne obrazy wypadku i ciężko rannego mulata.
Chociaż bardzo się starała, nie mogła wyprzeć ich z głowy, co
jeszcze bardziej wzmagało jej płacz. Nie zauważyła nawet, kiedy
ze zmęczenia zasnęła.
Nad
ranem, około 6 zerwała się z łóżka. Popatrzyła na
telefon – żadnej wiadomości od Liama. Czemu jeszcze nie
zadzwonił? - pomyślała. Ubrała się szybko, nie patrząc
nawet co zakłada na siebie. Nie obchodziło ją jak wygląda. Nie
była głodna. Chciała tylko jednego – być teraz przy Zaynie. Pół
godziny później wbiegła do szpitala, wjechała windą na 3
piętro i rozejrzała się. Zobaczyła śpiących w dziwnych
pozycjach przyjaciół. Jednak nie dostrzegła wśród
nich Liama. Kiedy podeszła bliżej, zobaczyła, że wyglądają
jakby płakali. Może stało się coś strasznego! - przeszło
jej przez myśl. Delikatnie ich szturchnęła. Pierwszy obudził się
Harry, a potem reszta.
-
Gdzie jest Liam? - zapytała spokojnie. Chłopcy spojrzeli po sobie
smutnym wzrokiem. Mocno zaciskali usta.
-
Gdzie jest Liam? - starała się nie panikować Kasia. - Powiedzcie
mi gdzie on jest! - krzyknęła i łzy pociekły po jej policzkach.
Podeszła do niej Danielle, przytuliły się i razem płakały.
Trwały w tym uścisku dłuższą chwilę.
-
Dani, powiedz mi co się stało? Czemu nie ma tutaj Liama? Przecież
powiedział mi, że będzie tu czuwał i da mi znać, jeśli coś się
zmieni.
-
Masz przeczytaj to. Wtedy wszystko zrozumiesz – powiedziała
dziewczyna Liama i podała Kasi list. Blondynka otworzyła go
trzęsącymi się rękami i powoli zaczęła czytać.
Droga
Kasiu!
Nie
wiem od czego zacząć. Jak ci to wszystko wyjaśnić. Może to co
napiszę, będzie trochę chaotyczne, ale mam mętlik w głowie. Nie
potrafię przelać na papier, tego co czuję. Od kiedy Zayn
przyprowadził cię pierwszy raz do domu, wiedziałem do razu, że
jesteś fajną dziewczyną. Idealną dla niego. Jesteś silna,
piękna, mądra. Udało ci się przezwyciężyć przykre wiadomości
od naszych fanek. Potrafisz wiele znieść. Mam nadzieję, że
również to, co chcę ci teraz powiedzieć. W nocy przyszedł
do nas lekarz. Oznajmił, że z Zaynem jest bardzo źle, potrzebuje
przeszczepu serca. Od razu wiedziałem, co muszę zrobić. Co chcę
zrobić. Przedyskutowałem to z Danielle, wszystko jej wytłumaczyłem.
Było i będzie jej bardzo ciężko się z tym pogodzić, ale
zrozumiała mnie. Postanowiłem oddać mu swoje serce. Nie będę
mógł być już przy tobie osobiście, pocieszać cię, kiedy
będzie ci źle, ale wiem, że sobie poradzisz. Będę się tobą
opiekował z góry i czuwał nad tobą.
Moje
serce bije teraz w ciele Zayna. Masz jakby nas obu w jednym ciele.
Moim ostatnim życzeniem jest, żebyś się nie smuciła i dobrze
opiekowała się Zaynem, chłopakami oraz Danielle, a także... moim
synkiem, którego ona nosi pod sercem. Niech wie, że jego
tatuś poświęcił się w imię miłości i przyjaźni i że bardzo
go kocha. Dziękuję ci za wszystkie wspólnie spędzone
chwilę. Cieszę się, że poznałem ciebie, chłopaków.
Pamiętaj o mnie.
Na
zawsze Twój przyjaciel
Liam
List
wypadł jej z ręki na podłogę. Nie mogła w to uwierzyć. Uważała,
że to ona powinna siedzieć tu całą noc, to ona powinna oddać
Zaynowi swoje serce. Nie Liam, nie jej przyjaciel, który miał
kochającą dziewczynę i spodziewał się dziecka o czym nawet nie
wiedziała. Łzy znowu pociekły po jej twarzy, kolejny raz rzeźbiąc
ślad na jej policzkach.
-
Dlaczego on to zrobił? Przecież... Czemu nie mówiliście, że
spodziewacie się dziecka?
-
Bo ja powiedziałam mu o tym dopiero dzisiaj w nocy... Jakoś sobie
poradzimy. Musimy... - powiedziała Dani i również zaczęła
płakać. Kasia wiedziała, że musi być teraz dla niej wsparciem.
-
Obiecuje Liam, że spełnię twoją prośbę – szepnęła i
pozwoliła Danielle wtulić się w nią. Czuła, że to będzie
bardzo ciężki okres w jej życiu, ale również, że sobie
poradzi, bo Liam w nią wierzy i czuwa nad nią z góry.
Subskrybuj:
Posty (Atom)