czwartek, 28 marca 2013

Życzenia :)

Jeśli ktoś chce być informowany o nowych rozdział niech napisze pod tym postem swój twitter, email, gadu-gadu cokolwiek :)
Jutro i w sobotę raczej nie będę mogła nic dodać, dlatego już życzę wam:
- Wesołych Świąt
- smacznego jajka
- mokrego dyngusa
- fajnego prezentu od zająca
- spotkania One Direction
- i w ogóle spełnienia wszystkich marzeń ;*


środa, 27 marca 2013

#5

No to jestem, tak jak obiecałam. Tym razem obietnicy dotrzymałam ;p
Ten rozdział jest dłuższy niż 3 i 4. Miałam nawet wenę. Mogłam pisać więcej w zasadzie, ale to co chciałam dzisiaj napisać, postanowiłam, że zostawię sobie na następny rozdział. Dodam go pewnie już niedługo, bo teraz wolne od szkoły. :)
Po prawej pojawiła się ankieta :)
No to macie, czytajcie i mam nadzieję że się spodoba. 
KOMENTARZE i REAKCJE mile widziane :D
_____________________________________________
- Nie chcę już chodzić do szkoły. Może pójdę do jakiejś pracy...
- Co? - przeraziłem się. Ona nie może przerwać szkoły. Wtedy mój plan się nie uda. - Musisz skończyć szkołę. Pójść na studia, dobrze się w życiu ustawić.
- Ale.. ja nie wytrzymam dłużej z Simonem i tym wszystkim.
- Dasz radę. Jesteś silną dziewczyną, a poza tym masz mnie i chłopaków. My ci pomożemy – powiedziałem. Dziewczyna od razu się uśmiechnęła. Ma takie śliczne dołeczki, jak ja. Słodko wygląda kiedy się uśmiecha. Co ja robię! Nie mogę tak o niej myśleć. To tylko ofiara. A ja muszę dobrze grać swoją rolę. Przytuliłem ją i poklepałem po plecach.
- Masz rację. Dziękuję ci Harry – rzuciła. No i jestem na wygranej pozycji. Chociaż ostatnio coraz częściej mam wątpliwości. Czy zemsta to dobry pomysł? Jak już się coś zaczyna, to trzeba to skończyć...tak?
- Co o tym myślisz? - zapytała.
- Ee... no nie wiem – odpowiedziałem. Tak naprawdę w ogóle jej nie słuchałem, ale przed dziewczyną lepiej się nie przyznawać do takich faktów. Tylko ci się za to oberwie.
- Nie wiesz czy idziemy na lody? - zdziwiła się. - Czy ty mnie w ogóle słuchałeś?
- Tak w zasadzie.. to trochę się zamyśliłem. Przepraszam – zrobiłem skruszoną minkę. Podziałało.
- Wybaczam ci. Coś się stało, że nad tym tak intensywnie myślałeś? - dociekała. Nie mogłem powiedzieć jej, że planuje zemstę dla niej i że nie poznaliśmy się wtedy przed tą poradnią psychologiczną.
- Nie, wszystko jest w porządku. Cieszę się, że cię poznałem – o dziwo te słowa były szczere. Ostatnio poznaję ją coraz lepiej, teraz widzę, że tak naprawdę nie jest taką suką jak kiedyś. Może warto dać jej drugą szansę...
- Ja też się cieszę, że się poznaliśmy. Wreszcie mam kogoś, komu mogę zaufać. To może idziemy do mnie obejrzeć jakiś film? - zaproponowała.
- Chętnie – zgodziłem się. Złapałem ją za rękę i pociągnąłem w stronę mojego samochodu. Otworzyłem jej drzwi jak prawdziwy dżentelmen i pomogłem wsiąść.
             Piętnaście minut później byliśmy pod jej domem.
- Może pójdę do sklepu po jakieś chipsy, popcorn albo żelki?
- Hmm.. dobry pomysł. Ja w tym czasie wybiorę film i zrobię nam kakao – powiedziała i weszła do domu, a ja pokierowałem się w stronę sklepu.
***
          Harry to cudowna osoba. Jest przy mnie kiedy go potrzebuję. Naprawdę mogę na niego liczyć. Nie sądziłam, że tak łatwo uda mi się zaufać facetowi, po tej całej sprawie z Simonem. Mam nadzieję, że nie będę tego żałowała.
             Wlałam mleko do garnka i zaczęłam podgrzewać. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. To pewnie Harry – pomyślałam. Po co dzwoni, mógł po prostu wejść. Otworzyłam drzwi. Zobaczyłam za nimi Simona.
- Co ty tu robisz? - zapytałam. Starałam się brzmieć spokojnie. W środku strasznie panikowałam. Modliłam się w myślach, żeby Harry szybko przyszedł.
- Chcę z tobą porozmawiać. W szkole zaczęłaś krzyczeć i głupio wyszło, a potem cię nie było. Przepraszam za to, jak się zachowałem. Wiesz, nie mogę stracić mojej reputacji twardziela – uśmiechnął się lekko. Brzmiał szczerze.
- Przyjmuję przeprosiny. To o czym chciałeś porozmawiać?
- Chciałem cię ostrzec, żebyś uważała z kim się trzymasz. Nie każdy jest tym za kogo się podaje – powiedział. Przestraszyłam się.
- O czym ty mówisz?
- Co ty robisz? Mało krzywdy jej wyrządziłeś. Idź stąd albo pożałujesz – znikąd pojawił się Harry.
- Spokojnie, koleś – powiedział Simon.
- Żadne spokojnie, wynoś się, już! - wkurzył się loczek.
- Harry... - próbowałam coś powiedzieć, ale nie dał mi dojść do głosu.
- Wejdź do środka, wsyp jedzenie do misek. Ja to załatwię i zaraz do ciebie przyjdę – oznajmił tonem nieznoszącym sprzeciwu. Podał mi siatki i delikatnie wepchnął mnie do środka domu, po czym zamknął za mną drzwi. Stałam tam i nasłuchiwałam. Nie mogłam zrozumieć, co mówią. Do moich uszu dochodziły tylko urywki rozmowy.
- Chce jej powiedzieć wszystko, całą prawdę! - uchwyciłam głos Simona.
- Nic jej nie powiesz albo ......... Wynoś się stąd! - krzyknął Harry. Usłyszałam jak popycha Simona, a ten upada na ziemię. Potem loczek złapał za klamkę, więc szybko pobiegłam do kuchni. Nie chciałam, żeby wiedział, że podsłuchiwałam. Zaczęłam mieć wątpliwości. Ta rozmowa brzmiała, jakby oni już się znali. Co Simon chciał mi powiedzieć? Co ma na niego Harry, jakiego haka, że tak łatwo odpuścił i poszedł? Sama już nie wiedziałam, co myśleć.
- Nad czym tak myślisz? - zapytał Harry. Przestraszyłam się. Nie zdawałam sobie sprawy z jego obecności w kuchni.
- Nie, nic. Zastanawiam się, co chciał mi powiedzieć Simon.
- Pewnie coś obraźliwego. Po co innego mógł tu przyjść?
- Nie sądzę. Przeprosił mnie, brzmiało to szczerze, a potem zaczął mnie ostrzegać, że mam uważać na to, z kim się trzymam... Nie wiem o co mogło mu chodzić.
- Daj już temu spokój! - krzyknął Harry. Przestraszyłam się. Czemu on tak gwałtownie zareagował? To chyba normalne, że jestem ciekawa. Czy on coś przede mną ukrywa? Chłopak zobaczył przerażenie wymalowane na mojej twarzy. Nigdy przedtem na mnie nie krzyczał.
- Przepraszam, nie chciałem. Po prostu jeszcze nie do końca opadły ze mnie emocje po rozmowie z twoim byłym chłopakiem. Zdenerwowałem się, bo nie dość, że w szkole nie daje ci spokoju, to jeszcze przychodzi do domu. Nie chcę, żebyś zaprzątała sobie tym głowę. On na pewno zrobił to specjalnie. Chce cię nastraszyć. Chce, żebyś straciła wiarę w siebie. Chce cię nastawić przeciwko twoim przyjaciołom, znajomym, żebyś cierpiała i była sama. Nim nie kieruje nic innego, tylko złe intencje. Wystarczająco cię już skrzywdził. Nie pozwolę mu na to, by cię zranił i ty też nie możesz mu tak łatwo ulec. Nie wierz w to, co mówi, bo on nie chce dla ciebie dobrze. Mogłaś się już o tym przekonać jakiś czas temu – wyjaśnił Harry. I jak mogłam mu nie wybaczyć tego, że się uniósł? Troszczy się o mnie jak nikt inny. Przytuliłam go mocno. Wszelkie wątpliwości, jakie mnie dręczyły, po prostu odleciały. Byłam pewna, że mogę na niego liczyć.
***
           Czemu ten idiota tu przyszedł? Myślał, że się nie dowiem? Że może mnie tak zdradzić? Wszedł w to bagno już dawno temu i teraz nie ma z niego ucieczki, wyjścia ewakuacyjnego. Siedzi w tym razem ze mną i nie pozwolę mu zdemaskować mojego planu. Dobrze, że zdążyłem przyjść na czas. Asia, Bogu dzięki, nie słyszała naszej rozmowy. Zdążył jej trochę nagadać, ale na szczęście łatwo udało mi się wybić jej to z głowy. Chociaż o mały włos ... ten wybuch gniewu... Muszę panować nad swoimi emocjami. Pora zacząć pilnować Asię. Nigdy nie wiadomo, kiedy Simon może wrócić. 

niedziela, 24 marca 2013

#4

Dzięki pewnym dwóm osobom, które dodały wczoraj komentarz postanowiłam dzisiaj dodać jeszcze jedną część, bo mam trochę czasu. Za chwilę jadę do Kościerzyny, a w poniedziałek, wtorek i środę mam sprawdziany, dlatego dopiero w środę wieczorem dodam nowy rozdział :)
No a teraz macie taki krótki. Mam nadzieję, że się wam spodoba :)
________________________________________

        Przed wejściem do szkoły stał Simon. Nie martw się. Tu jest tyle ludzi. On ci nic nie zrobi – myślałam sobie. Weszłam po schodach i minęłam go. Uff.. na szczęście nic mi... i w tym momencie poczułam mocne szarpnięcie za rękaw.
- Chodź tu! Musimy pogadać – powiedział.
- Puść mnie! Nie mamy o czym! - krzyknęłam. Inni uczniowie zaczęli się na nas patrzeć.
- Co się drzesz! Teraz wszyscy się gapią – wycedził przez zęby.
- I dobrze! Puść mnie w tej chwili albo naprawdę zacznę krzyczeć – zagroziłam mu.
- Nie myśl, że to koniec. Przyjdę potem i się tak łatwo nie wywiniesz – pchnął mnie na drzwi i szybko oddalił się w kierunku szatni. Młodsi uczniowie patrzeli się na mnie z przerażeniem. Każdy w tej w szkole wiedział, że z Simonem nie wolno zadzierać. Postanowiłam uciec dziś ze szkoły. Wiedziałam, że on potem będzie mnie szukał. Nie chciałam się z nim spotkać. Kto wie, czego ode mnie chciał. Na pewno nie chodziło mu o zwykłą rozmowę.
          Wybiegłam szybko przed frontowe drzwi, tak żeby pani woźna nie zobaczyła. Jeśli chce się uciec ze szkoły, trzeba na nią uważać. Nikomu nie odpuści. No chyba, że ma się dla niej jej ulubioną kanapkę ze sklepu, który jest na końcu miasta. Niestety dzisiaj nie byłam w jej posiadaniu, ale udało mi się prześlizgnąć niezauważenie. Pokierowałam się w stronę parku. Nie mogłam iść do domu. Mama byłaby zła, że znowu uciekłam albo zawiozłaby mnie z powrotem do szkoły. I tak się dowie, ale przynajmniej jeszcze nie teraz. Poczułam, że mój telefon zawibrował. Wyciągnęłam go i zobaczyłam wiadomość od Harrego:
Hej mała! Jak w szkole? xx ;)
Szybko mu odpisałam:
Nie jestem w szkole. Uciekłam...
Już po chwili dostałam odpowiedź:
Coś się stało? Simon znowu coś ci zrobił? Gdzie jesteś? Przyjadę.
Jestem w parku. Powiem ci wszystko jak przyjedziesz :) - napisałam i schowałam telefon do kieszeni. Usiadłam na ławce i czekałam.
***
         Jest dokładnie tak jak chciałem. Widać, że chłopakowi zależy na siostrzyczce. Teraz ja, rycerz na białym koniu, mogę wkroczyć do akcji i pocieszyć biedną, bezbronną Asię. Jeszcze pożałuje tego, co mi zrobiła w zeszłym roku. Na razie muszę zdobyć jej zaufanie. No to jedziemy do parku...

sobota, 23 marca 2013

#3

Straaasznie, strasznie was przepraszam! Wiem, że zawaliłam. To był naprawdę ciężki miesiąc w szkole. Jeszcze miesiąc i testy. Nie mogę uwierzyć, że ten rok tak szybko zleciał. Muszę naprawdę wziąć się za naukę, bo został miesiąc a ja nie pamiętam nic z 1 i 2 gimnazjum.
Dobra, kończę przynudzać o szkole. Mam nadzieję, że wybaczycie mi tą nieobecność. Dzisiaj wracam z takim krótkim rozdziałem i nowym pomysłem na to opowiadanie.
Następna część w środę! Postaram się tym razem ;*
______________________________________________

(niedziela, 21:20)
         Czekałem już 10 minut, a ten idiota nadal nie przychodził. Zacząłem chodzić od drzewa do ławki, od ławki do drzewa i tak w kółko. Nagle zobaczyłem w ciemności wyłaniającą się sylwetkę. Wiedziałem, że to on.
- No nareszcie! Ile można czekać. Dawaj forsę!
- Ohoho nie tak szybko kolego – warknął Harry.
- Czego ty jeszcze chcesz? Zrobiłem wszystko, o co prosiłeś. Teraz chcę moją zapłatę.
- To jeszcze nie koniec. Będę miał do ciebie jeszcze parę spraw. Co ty na to?
- Nie. Nie chcę mieć z tym już nic wspólnego. To dobra dziewczyna. Czemu tak bardzo chcesz ją zranić?! - krzyknąłem. Chłopak rzucił się na mnie i przycisnął mnie do drzewa.
- Nie twój zakichany interes! Zrobisz to, co ci powiem, albo nie zobaczysz więcej swojej malutkiej słodziutkiej siostrzyczki! Zrozumiano?! - ostatnie słowa wycedził przez zęby. Przełknąłem głośno ślinę. Nie mogę pozwolić, żeby coś stało się mojej małej Annie.
- Tak – powiedziałem niepewnie.
- Masz tu pieniądze i wynoś się! - wsadził mi kopertę do kieszeni i pchnął mnie na drzewo. Po chwili widziałem jak znika za drzewami.
           Mam przekichane! Dlaczego ja? Wiem, że nie jestem idealny. Zrobiłem mnóstwo bardzo złych rzeczy. W szkole udaję twardziela, ale moja młodsza siostra to mój słaby punkt. Nigdy sobie nie wybaczę, że dałem się tak łatwo rozgryźć temu lalusiowi. Jeszcze pożałuje, że mnie poznał!
***
(poniedziałek, 7:40)
           To był cudowny weekend. Sobota spędzona z chłopakami. To cudownie pokręcone świry, ale bardzo ich polubiłam. Myślę, że znalazłam wreszcie osoby, którym mogę zaufać. W niedzielę poszłam z rodziną do restauracji na obiad, a potem do kina. Miło razem spędzić czas, odprężyć się i nie myśleć o problemach. Pora się szykować do szkoły. Może tym razem się odmieni i nie będzie tak źle.

wtorek, 12 marca 2013

Imagin o Louisie :)


Wiem,wiem, zawaliłam...
Przepraaaaszam was bardzo! Mam mnóstwo kartkówek, sprawdzianów. Jest naprawdę ciężko.
Tak więc na razie wstawiam wam mój pierwszy imagin, jaki kiedykolwiek napisałam. Może być dziwny i w ogóle bo to mój pierwszy ;p
W sobotę postaram się dodać nowy rozdział. Wpadłam dziś na bardzo fajny pomysł. 
Miłego czytania. ;*
______________________________________________
Are we friends or are we more?”

Był piękny, słoneczny dzień. Wstałaś wcześnie i spojrzałaś na plakat Louisa Tomlinsona z One Direction. Posłałaś mu buziaka jak co dzień rano. Poszłaś się ubrać i zjeść śniadanie. Było ci przykro, bo chłopcy grają dziś w twoim mieście, a ty nie możesz iść, ponieważ rodzice nie chcieli kupić ci biletu. Twoja przyjaciółka Agata również ich kocha, ale na koncert się nie wybiera. Umówiłyście się, że pójdziecie poszaleć na zakupach i do kina.
O godzinie 12:00 przyszła Agata i poszłyście. Najpierw wskoczyłyście do pizzerii. Zjadłyście małe „co nieco”. Zauważyłaś, że piątka chłopaków siedzących w rogu w bluzach z kapturami na głowie przygląda się wam.
- Ej, Agata. Zobacz! Oni cały czas się na nas gapią.
- Wydaje ci się.
- Hmm ... może masz rację – odpowiedziałaś i wyszłyście. Skierowałyście się w stronę centrum handlowego.
- Ja idę do łazienki, a ty już idź do sklepów – powiedziała Agata i zjechała windą na dół. Postanowiłaś jednak poczekać na koleżankę. Wyciągnęłaś telefon i zaczęłaś grać w jakąś głupawą gierkę. Jednocześnie chodziłaś w tę i z powrotem nie patrząc pod nogi. Nagle wpadłaś na kogoś.
- Ej, piękna ! Musisz uważać – powiedział chłopak z uśmiechem. Skądś kojarzyłaś ten głos.
- Przepraszam cię bardzo. A i do piękności to mi daleko.
- Oo widzę, że się nie doceniasz, a powinnaś – odpowiedział. Po chwili usłyszałaś jak zaczął śpiewać:
You'll never treat yourself right, darlin'
But I want you to,
If I let you know, I'm here for you,
Maybe you'll love yourself,
Like I love you
Był to fragment twojej ulubionej piosenki „Little things”. W tym momencie poznałaś, że jest to Louis Tomlinson.
- Wow... to było cudowne. Dziękuję Lou.
- Wybierasz się na nasz dzisiejszy koncert?
- Niestety nie. Rodzicie nie chcieli mi kupić biletu – posmutniałaś.
- No to proszę. Masz tu dwie wejściówki – dla ciebie i dla twojej koleżanki, która właśnie idzie w naszą stronę nie kryjąc zdziwienia – zaśmiał się. - Mam nadzieję, że się pojawicie. Tak między nami ona podoba się Harremu.
- To wy byliście w tej pizzerii? - skojarzyłaś fakty.
- Tak. Muszę już iść. Poproszę jeszcze tylko o ostatni uśmiech – Pięknie się uśmiechnęłaś i pożegnałaś.
- Kto to był? - spytała Agata podchodząc.
- Nie uwierzysz! Louis Tomlinson!
- Taa jasne, a tu mi jedzie czołg – odpowiedziała wskazując na policzek.
- Mówię prawdę. Patrz. Dostałam wejściówki.
- AAA ! Musimy iść kupić sobie jakieś ciuchy.
Spędziłyście jeszcze 2 godziny w sklepach. Znalazłyście dla siebie cudowne stroje.
Koncert zaczynał się o 20:00. Już godzinę szybciej stałyście w kolejce, by wejść na halę i zająć najlepsze miejsca. Miałyście na sobie śliczne jeansowe sukienki. Nawet nie zauważyłyście jak szybko minął wam czas i chłopcy wybiegli na scenę. Pierwszą piosenką przez nich wykonywaną było „What makes you beautiful”. Przy solówce Harrego Louis cały czas patrzył na ciebie i uśmiechał się. Przez cały koncert posyłaliście sobie uśmiechy i spojrzenia, jako że stałaś w pierwszym rzędzie. Bardzo ci się podobało. Następnie poszłaś razem z Agatą za kulisy, gdyż miałyście vipowskie bilety.
- Hej piękna! Cieszę się, że przyszłaś.
- Jak mogłabym ominąć wasz koncert.
- No nie wiem. W sumie masz rację. Jestem taki uroczy, że każdy chciałby mnie podziwiać, jeśli tylko nadarzy się okazja – chwalił się Lou i jednocześnie śmiesznie poruszał brwiami. Zaczęłaś się śmiać.
- Śmiejesz się ze mnie?! O ty! - krzyknął Tomlinson i zaczął cię łaskotać.
- hahaha Przestań ! Hahaha Proszę !
- Dobra, ale w zamian chcę buziaka.
- No ok. Ok. - odpowiedziałaś. Już zbliżałaś swoje usta do jego policzka, kiedy nagle on obrócił się i namiętnie cię pocałował. Spodobało ci się.
- Chodziło mi o takiego buziaka – wyszczerzył się. Nic nie odpowiedziałaś, tylko mocno go przytuliłaś. Spojrzałaś na bok na Agatę. Świetnie dogadywała się z Harrym. Cieszyłaś się szczęściem koleżanki.
Dziś mija 10 lat od tego zdarzenia. Obecnie jesteś żoną Louisa Tomlinsona macie dwójkę dzieci – dwuletnią Emily oraz czteroletniego Tony'ego. Świetnie wam się razem układa. Agata zaś ułożyła sobie życie z Harrym. Też są małżeństwem i mają córeczkę Darcy.
One Direction nie gra już razem, ale wciąż jesteście paczką dobry przyjaciół.

poniedziałek, 25 lutego 2013

Heej ;*

Cześć kochani!
Wróciłam już z Krakowa. Było świetnie. Teraz koniec ferii i pora znów wrócić do szkoły. Na razie mam zaplanowane kilka sprawdzianów no i w ten piątek jadę na wojewódzki konkurs z polskiego - trzymajcie kciuki! :) - więc trochę brakuje mi czasu, żeby coś napisać. Jednakże obiecuję wam, tak obiecuję i przysięgam, że w weekend siadam do komputera i piszę dla was nowy rozdział, chociażby jakiś krótki, ale zawsze coś. :)
Życzę wam udanego tygodnia i pozdrawiam ! ;*

niedziela, 17 lutego 2013

Powiadomienie ;]

Dzisiaj wieczorem wyjeżdżam do Krakowa i wracam w sobotę rano. Tak więc w tym tygodniu nie pojawi się żaden nowy rozdział. Jak tylko wrócę postaram się coś napisać, ale nic nie obiecuję, bo zacznie się szkoła i przygotowuję się na wojewódzki konkurs z polskiego, który odbędzie się 1 marca. Trzymajcie za mnie kciuki :)
Jak będę miała czas w Krakowie to postaram się coś nabazgrać. :)
Miłej niedzieli. Buziaki ;*

sobota, 16 lutego 2013

#2

I mi­jając na drodze znak "Szczęście" z obawą roz­glądam się, czy nie zas­koczy mnie za­raz ko­lej­ny - "Roz­cza­rowa­nie" ... 
(sobota godz. 9:00)
            Nie spałam już od pół godziny. W mojej głowie cały czas pojawiały się obrazy z wczorajszego wieczora. Świetnie się bawiłam. Harry najpierw postawił mi moje ulubione ciasto – krówkę. Sobie wziął to samo, bo powiedział, że też je uwielbia. Cały czas mieliśmy jakiś temat rozmowy. Loczek nie pytał mnie o zajście w parku. Nie próbował wyciągnąć ze mnie informacji. Rozumiał, że nie mam ochoty o tym rozmawiać. Potem powoli ruszyliśmy w kierunku mojego domu. Chłopak cały czas starał się poprawić mi humor. Wygłupiał się, zaczepiał przechodniów i pytał, gdzie może znaleźć wieżę Eiffla. Ludzie dziwnie się na niego patrzyli, jakby dopiero co wyszedł z psychiatryka i zbywali jego pytanie. Miałam niezły ubaw. Nie znałam go długo, ale dobrze się czułam w jego towarzystwie, tak jakbyśmy byli dobrymi przyjaciółmi. Kiedy doszliśmy pod drzwi mojego domu, Harry wziął mój numer i przytulił mnie na pożegnanie. To był niesamowity dzień.
            Otworzyłam oczy. Przez okno sączyło się ostre światło słoneczne. Przymrużyłam powieki. Zwlokłam się z łóżka i wyjrzałam na zewnątrz. Termometr wskazywał 20 stopni.
- Jaka piękna pogoda! - ucieszyłam się. Bezchmurne niebo, zero deszczu i ciepłe powietrze to w Londynie rzadkość. Ubrałam się szybko w krótkie jeansowe spodenki oraz białą bluzkę na ramiączkach. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Zbiegłam do kuchni. Na stole czekały na mnie pyszne naleśniki z nutellą, które pochłonęłam w zawrotnym tempie i kartka od mamy: Pojechałam do pani Johnson. Wrócę jutro rano. Baw się dobrze. Mama xx :)
Pani Emily Johnson to bardzo dobra przyjaciółka mojej mamy. Mieszka sama z czwórką kotów. Pewnie któryś z nich ma znowu problemy żołądkowe i potrzebowała pomocy mojej mamy. Tak, wiem, wymiotujące koty – to obrzydliwe.
             Zaczęłam się zastanawiać, co mogę dzisiaj robić, gdy nagle usłyszałam sygnał przychodzącego sms-a. Wzięłam telefon do ręki i odczytałam wiadomość:
Otwórz mi drzwi, bo czekam i czekam.
Chyba ci się dzwonek zepsuł. Harry xx :)
Pobiegłam szybko do drzwi i je otworzyłam.
- Przepraszam. Całkiem zapomniałam, że ten dzwonek się zepsuł. Mieszkam sama z mamą i nigdy nie mam czasu, żeby go zreperować.
- W porządku. Mogę go potem naprawić, jeśli chcesz.
- Naprawdę? Dzięki.
- Pewnie. To żaden problem – uśmiechnął się.
- Ale masz słodkie dołeczki w policzkach!
- One wcale nie są słodkie, są okropne! - mruknął Harry i oblał się rumieńcem.
- Według mnie są słodkie – odparłam. - Wejdź do środka. Nie stójmy tak w progu.
- Nie, nie będę wchodził. Ubieraj buty, zabieram cię... gdzieś – wyszczerzył się.
- Już się boję – powiedziałam.
- Nie masz czego. To tylko moi znajo... - urwał. - No kurcze! Nie miałem tego mówić!
- Nie wiem co kombinujesz Styles, ale dobra. Poczekaj chwilę. Zaraz będę gotowa i możemy jechać.
            Pół godziny później staliśmy przed dość dużym domem.
- Co my tu robimy? - zapytałam.
- Chciałbym, żebyś poznała moich znajomych. Mogą wydawać się trochę dziwni, ale są naprawdę fajni – odpowiedział. Przestraszyłam się, bo co jeśli mnie nie zaakceptują. Harry zauważył, że się denerwuję, więc złapał mnie za rękę i mocno ścisnął.
- Będzie dobrze. Polubicie się. Zobaczysz – zapewnił mnie. Otworzył przede mną drzwi i weszliśmy do środka. Zastałam tam dziwny widok. Jeden chłopak siedział przed telewizorem, oglądał Toy Story i płakał. Drugi rzucał w niego popcornem. Trzeci krzyczał:
- Jak możesz tak marnować jedzenie! - i zbierał je z podłogi. Czwarty leżał na kanapie i jadł bitą śmietanę.
- Chłopaki! Ogarnijcie się! - usłyszałam głos Stylesa. Oni jak na komendę ustawili się przed nami w rządku.
- Poznajcie się. To jest Asia. A to Liam – Aha. Ten płaczący – pomyślałam.
- Zayn – wskazał na mulata, który przed chwilą jadł bitą śmietanę.
- To Niall, nasz głodomor, a to Louis.
- Miło nam cię poznać – powiedzieli chłopcy.
- Harry nam o tobie opowiadał – rzucił blondyn – Niall.
- Oo.. a co takiego wam o mnie opowiedział? - zapytałam. Zauważyłam, że Styles posyła chłopakowi mordujące spojrzenie.
- Może chcesz herbatki? - szybko zmienił temat.
- Chętnie. Idź zrobić, a oni powiedzą mi, co takiego na mój temat naopowiadałeś – zaśmiałam się.
- Chciałabyś. Teraz to nie odpuszczę cię na krok! - mrugnęłam do Nialla i zaczęłam pokazywać na migi, że potem ma mi powiedzieć. Styles to zauważył i powiedział:
- Konspirujesz za moimi plecami? O ty niewdzięczna! - krzyknął i zaczął mnie łaskotać. Zaczęłam się śmiać.
- Pomóżcie! - wołałam. Chłopacy od razu rzucili mi się na pomoc. Zayn złapał Harrego, przerzucił sobie przez ramię jak worek ziemniaków i pokierował się z nim na tyły domu. Pobiegłam za nim, żeby sprawdzić, co chce zrobić. Mulat wyszedł na dwór tylnymi drzwiami i wrzucił loczka do basenu. Harry wyglądał jak zmokły kurczak. Nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem.
- Odwdzięczę ci się kiedyś za to. Nie znasz dnia ani godziny – burknął, a mnie przyprawiło to o kolejny napad śmiechu. Chłopak poszedł się wysuszyć, a Liam włączył film i zaczęliśmy go razem oglądać. Po jakimś czasie Styles dołączył do nas. Świetnie bawiłam się w ich towarzystwie. Nie sądziłam, że na świecie istnieją jeszcze jacyś fajni chłopacy, którym można zaufać. Myliłam się. Właśnie znalazłam pięć takich wyjątków. 
_________________________________________________
No to jest drugi rozdział. Krótszy niż pierwszy i trochę nudny, wiem, ale jakoś ciężko mi się dzisiaj pisało, ale bardzo chciałam coś dla was napisać, bo jutro wieczorem wyjeżdżam do Krakowa. Wracam dopiero w sobotę, więc przez cały tydzień nic nie będę dodawać. :)
Jeśli się podoba to proszę o KOMENTARZE i klikajcie REAKCJE :)
Zapraszam was na blogi moich przyjaciółek:
Buziaki ;*

piątek, 15 lutego 2013

Imagin z Harrym ;]

Na poprawę humoru mojej Wiktorii :D
Jeśli się podoba proszę o KOMENTARZE i klikajcie REAKCJE ;]
Dziewczyna prosiła mnie o udostępnienie tego linku, więc wstawiam ;p
http://www.youtube.com/watch?v=3hBm9RDen6M
Buziaki ;*
___________________________________________________

         Kolejna kłótnia rodziców. Doszło już do tego, że sprzeczali się nawet o to, że tata schował kawę do złej szafki. Miałam dość słuchania tego. Wybiegłam z domu trzaskając przy tym drzwiami. Pokierowałam się w stronę parku. Usiadłam na starej, brudnej ławce. Czy oni wezmą rozwód? W końcu tak teraz rozwiązuje się problemy w małżeństwie – myślałam. Nagle usłyszałam czyiś śpiew. Wiedziałam, że jest to niedaleko. Poszłam za tajemniczym głosem w głąb parku. W pewnym momencie zobaczyłam chłopaka mniej więcej w moim wieku. Wokół niego stał tłum gapiów. Był ubrany w czarny, obcisły t-shirt i czarne spodnie. Na głowie miał burzę brązowych loków. W rękach trzymał gitarę, na której zawzięcie grał dołączając do tego śpiew. Miał cudowny głos. Postanowiłam podejść bliżej. Przyglądałam mu się dłuższą chwilę. Nagle nasze spojrzenia się skrzyżowały. Chłopak podszedł bliżej mnie i zaczął śpiewać:
One way or another, I'm gonna find ya'/W ten lub inny sposób zamierzam cię znaleźć
I'm gonna get ya', get ya', get ya', get ya'/ Zamierzam cię dostać, dostać
One way or another, I'm gonna win ya'/W ten lub inny sposób zamierzam cię wygrać
I'm gonna get ya', get ya', get ya', get ya'/ Zamierzam cię dostać, dostać
One way or another, I'm gonna see ya'/W ten lub inny sposób zamierzam cię zobaczyć I'm gonna meet ya', meet ya', meet ya', meet ya'/ Zamierzam cię spotkać, spotkać
One day, maybe next week/ Pewnego dnia, może w przyszłym tygodniu
I'm gonna meet ya'.....ah..../ Zamierzam cię spotkać
I will drive past your house/ Przejadę koło twojego domu
.....
Kiedy skończył, zauważyłam, że wszyscy patrzą na mnie. Na mojej twarzy pojawiły się wypieki. Teraz wiedziałam już na pewno, że śpiewał to dla mnie. Byłam trochę speszona, więc postanowiłam już iść. Posłałam chłopakowi lekki uśmiech, odwróciłam się na pięcie i pokierowałam w stronę domu. Całą drogę wydawało mi się, że ktoś mnie śledzi, ale kiedy tylko odwracałam się, nikogo za mną nie było. Gdy doszłam już przed drzwi mojego domu, ktoś lekko szturchnął mnie w ramię. Podskoczyłam.
- Przepraszam, że cię przestraszyłem – usłyszałam za sobą lekko zachrypnięty głos. Odwróciłam się. Stałam twarzą w twarz z chłopakiem z parku. - Jestem Harry, a ty?
- Wiktoria. Miło mi – odparłam. - Bardzo ładnie śpiewasz.
- Podobało ci się? - zapytał zaskoczony.
- Czemu się dziwisz? Masz wielki talent.
- Dziękuję – odpowiedział. Spojrzałam na zegarek.
- Przepraszam, ale jest już dość późno i muszę iść. Może jeszcze kiedyś się spotkamy? - uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Pewnie – mruknął Harry. Odgarnął mi kosmyk włosów za ucho i delikatnie pocałował w policzek. Byłam zaskoczona. Pomachałam mu i szybko weszłam do domu. Pobiegłam do swojego pokoju, rzuciłam się na łóżko i przejechałam ręką po policzku.
- Znam go tylko kilka minut. To nic nie znaczyło – szepnęłam do siebie. Starałam się o nim nie myśleć, ale wciąż obrazy dotyczące Harrego pojawiały się w mojej głowie. Wreszcie zmęczona zasnęłam.
          Następnego dnia obudziły mnie odgłosy kolejnej kłótni rodziców. Spojrzałam na zegar stojący przy łóżku.
- O kurcze! Ósma! Zaspałam! - krzyknęłam. Szybko ubrałam się, umyłam zęby, wzięłam torbę z książkami i zbiegłam na dół. Nie zjadłam śniadania, bo nawet bym nie zdążyła. Rzuciłam tylko krótkie „pa” rodzicom i wyszłam. Pod drzwiami zobaczyłam piękną czerwoną różę. Była do niej dołączona karteczka:
Miłego dnia. Harry xx :)
Od razu poprawił mi się humor. Cały dzień chodziłam uśmiechnięta. Znajomi pytali mnie, czemu jestem taka szczęśliwa, a ja nie umiałam im odpowiedzieć. Po prostu byłam. Przez następny miesiąc codziennie znajdywałam jedną różę pod swoimi drzwiami. Wkładałam je do wazonu w swoim pokoju i podziwiałam. Czułam, że przynoszą mi szczęście. Były jak talizmany. W szkole miałam dobre oceny. Z nikim się nie kłóciłam. Byłam dla wszystkich miła, a przede wszystkim cały czas wesoła i szczęśliwa. Jednak pewnego dnia nie znalazłam róży pod swoimi drzwiami. Zrobiło mi się przykro. Nie mogłam się na niczym skupić. W szkole wpadła mi pierwsza jedynka i pożarłam się z moją najlepszą przyjaciółką o jakąś błahostkę, ale moja duma nie pozwalała mi pierwszej przeprosić. Zastanawiałam się, czy może Harremu coś się stało. A może znudziło mu się podrzucanie mi róż? Tak się zamyśliłam, że wpadłam na kogoś.
- Przepraszam – mruknęłam, wyminęłam tą osobę i poszłam dalej. Nawet nie spojrzałam, kto to był. Nagle ktoś złapał mnie za biodra i obrócił w swoją stronę. To był ON. Ze szczęścia rzuciłam mu się na szyję. W zasadzie go nie znałam, ale jednocześnie był mi tak bardzo bliski.
- Myślałam, że coś ci się stało! - powiedziałam.
- Tym razem postanowiłem zobaczyć cię osobiście – szepnął mi na ucho. Po plecach przeszły mnie przyjemne dreszcze. - Możesz już mnie puścić – zaśmiał się.
- Oj, przepraszam – speszyłam się.
- Nic się nie stało. Lubię się przytulać – wyszczerzył się. - Może przejdziemy się na spacer? - zaproponował.
- Poczekaj. Zaniosę tylko torbę do domu – powiedziałam i tak też zrobiłam.
          Godzinę później spacerowaliśmy po parku. Harry był niesamowity. Cały czas wygłupiał się i rozśmieszał mnie. Nie przejmował się, że inni ludzie dziwnie się patrzą. Był taki szalony, pełen życia. Podobał mi się jego uśmiech oraz zielone oczy, w których czaiły się iskierki radości. Nagle podbiegł do mnie, złapał w talii i zaczął kręcić się ze mną wokół własnej osi. Śmiałam się i krzyczałam wniebogłosy, żeby mnie postawił. W końcu to zrobił. Potem przybliżył się do mnie i spojrzał mi głęboko w oczy. Zatonęłam w jego pięknych, zielonych tęczówkach. Przejechał palcem wzdłuż linii mojej szczęki. Drugą ręką gładził mnie po policzku.
- Jesteś taka piękna – szepnął, po czym musnął delikatnie moje usta. Oddałam pocałunek i wplotłam palce w jego śliczne loczki. Po chwili oderwaliśmy się od siebie. Harry oparł głowę o moje czoło.
- Zostaniesz moją dziewczyną? - zapytał.
- Tak! - odpowiedziałam i jeszcze raz go pocałowałam. - To najpiękniejszy dzień w moim życiu! 

#1

Prob­lem ze świado­mością po­lega na tym, że two­ja przeszłość zaw­sze żyje gdzieś w to­bie. Jeśli zapędzisz psa do kąta i przes­traszysz go, to wyj­dzie z niego wilk i cię pogryzie. 
             Kolejny raz weszłam do przestronnego gabinetu. Po lewej było duże okno z widokiem na pobliski park. Pod ścianą stała skórzana kanapa w ciemnym odcieniu brązu. Kawałek przed nią stało biurko i krzesło, a na nim siedziała moja psycholog. Skinęła mi delikatnie głową. Odpowiedziałam jej tym samym. Wskazała mi ręką kanapę.
- Proszę usiądź. Jak w szkole?
- Beznadziejnie jak zawsze – odpowiedziałam znudzona.
- Znowu się z ciebie wyśmiewali? - zapytała pani Smith. Zacisnęłam zęby.
- Nie chcę o tym gadać! - krzyknęłam.
- Spokojnie. Chce ci tylko pomóc. Wiem, że to trudne, ale musisz ze mną porozmawiać.
- Nie – mruknęłam pod nosem.
- Dlaczego nie chcesz się otworzyć? Ciągle milczysz, zaprzeczasz, nic nie mówisz. Jedyne co wiem, to wersja twojej mamy. Chciałabym usłyszeć twoją. Spotykamy się już od dłuższego czasu. Możesz mi zaufać, naprawdę. Nikt się nie dowie tego, co mi powiesz. To zostanie między nami.
- A może ja nie chce pani pomocy?! - wybuchnęłam.
- Asiu, udajesz twardą, a wiem, że tam w środku bardzo to wszystko odczuwasz. Opowiedz mi o wszystkim, będzie ci łatwiej.
- Dlaczego wszyscy uważają, że potrzebuje pomocy?! Nie chcę współczucia i udawanej uprzejmości! Chce wreszcie normalnie żyć! Zostawić to wszystko za sobą, a pani mi w żaden sposób tego nie ułatwia! - byłam wściekła. Miałam już dość tej pani psycholog, ale moja mama uparła się, żeby zapisać mnie na sesje. Ta kobieta i tak mi nie pomaga. Muszę sobie poradzić z tym sama. Nikt nie może mi pomóc.
- Nie ma osoby, która potrafiłaby sama poradzić sobie z tym, co ją dręczy. Ludzie kryją się za pozorami. Mówią, że jest dobrze, a wcale tak nie jest. Ty robisz dokładnie to samo – stwierdziła pani Smith.
- Nic nie wie pani o tym, co czuję! – burknęłam.
- To może mi powiesz? Ja naprawdę chcę ci pomóc. Bardzo chcę ci pomóc, ale ty mi tego nie ułatwiasz – westchnęła pani psycholog. Była już zmęczona nieudanymi próbami dotarcia do mnie.
- Może jestem jakimś niezwykłym wyjątkiem? Poradziłam sobie z tym wszystkim SAMA – podkreśliłam to ostatnie słowo. - Nie chcę już do tego wracać.
- Naprawdę tak myślisz? Asiu, od roku przychodzisz do mnie i mówisz ciągle to samo – Poradziłam sobie z tym. Jednak widzę, jak to wszystko zżera cię od środka. Twoja mama poinformowała mnie o tym, że w nocy płakałaś oraz o tym, że dostała ze szkoły telefon. Dyrektor dzwonił i powiedział, że opuszczasz zajęcia, źle się zachowujesz, nie radzisz sobie na zajęciach i uczniowie ci dokuczają. Nie żyj złudzeniami. Nie okłamuj siebie, że wszystko jest w porządku, skoro tak nie jest! Chcesz ruszyć naprzód? To przyznaj się przed sobą, że cierpisz i pozwól sobie pomóc! Może chciałabyś zmienić szkołę? To by odseparowało cię od tych ludzi i ich wyzwisk. Pozwoliło w pewien sposób zapomnieć – zakończyła swój długi wywód pani Smith, po czym nastąpiło milczenie. Wsłuchiwałam się w tykanie zegara wiszącego na ścianie. Analizowałam każde słowo, wypowiedziane przez kobietę siedzącą przede mną. Może ona ma rację? Zgrywam zimną, niedostępną, a w środku ból rozrywa mnie na kawałeczki każdego dnia. Pora to przyznać przed sobą. W końcu po kilku minutach niezmąconej ciszy postanowiłam się odezwać:
- Nie wiem. Mieszkam tu już tyle lat i uczę się. Miałam tu zawsze dużo znajomych. Tylko po tym wszystkim odwrócili się ode mnie. Nie wierzyli mi, że to nieprawda. Zaufali temu dupkowi, którego nawet nie znali. On zawsze niszczył ludzi. W zasadzie nigdy mi to nie przeszkadzało, bo nie dotyczyło mnie. Chyba nawet tego nie zauważałam. Dopiero teraz... – głos uwiązł mi w gardle. Pomimo tego, że minął już rok nadal nie byłam wstanie o tym mówić. - Codziennie wieczorem płaczę. Po nocach nie śpię, bo myślę co ja takiego zrobiłam? Czy naprawdę jestem taka zła, że zasłużyłam na takie cierpienie? Gdybym wtedy podjęła inną decyzję... - kilka łez spłynęło mi po policzku na wspomnienie tego, co działo się jakiś czas temu. Teraz jest już trochę lepiej, ale... to nie to samo co kiedyś. Otarłam je szybko kciukiem. Wstydziłam się płakać przed innymi.
- Płakanie to nic złego. Nie jest wcale oznaką słabości. To znaczy, że jesteś człowiekiem, masz serce i uczucia. Każdy popełnia w życiu błędy, robi coś złego, ale to nie sprawia, że zasługuje na ból. Nikt na to nie zasługuje. Nie możesz myśleć, co by było gdyby, bo tego nie wiesz. Może byłoby jeszcze gorzej. Nie jesteśmy wstanie tego przewidzieć. Cierpienie często spotyka dobrych ludzi, ale trzeba umieć sobie z tym radzić, a ja ci w tym pomogę – powiedziała psycholog i spojrzała na zegarek. - Nasze dzisiejsze spotkanie dobiega końca. Cieszę się, że udało ci się trochę przede mną otworzyć. Chciałabym, żebyś spróbowała przygotować się do opowiedzenia tego, co ci się przydarzyło. Dasz radę?
- Spróbuję. Dziękuję pani za wysłuchanie mnie. To wiele dla mnie znaczy. Kiedy mam przyjść na kolejną wizytę? - zapytałam.
- Dziś jest piątek, więc w weekend odpocznij sobie. Obejrzyj jakiś dobry film, spędź czas z rodziną. Przyjdź w poniedziałek, zaraz po lekcjach.
- Dobrze. Do widzenia – pożegnałam się i opuściłam budynek. Poczułam ulgę, a może nawet odrobinę szczęścia. Jednak nie na długo. Po chwili ujrzałam moich szkolnych dręczycieli. Zaciągnęłam szybko na głowę kaptur mojej szarej bluzy i odwróciłam tyłem do nich. Miałam wielką nadzieję, że mnie nie zauważą. Nagle usłyszałam kpiący głos:
- Gdzie tak pędzisz kochanie? Może się trochę zabawimy? - Nic nie odpowiedziałam. Ruszyłam szybkim krokiem w stronę domu.
- Nie uciekaj ode mnie – krzyknął mój były chłopak. Reszta jego paczki wybuchła śmiechem na te słowa.
- Zostaw mnie – odparłam cicho. Strasznie się go bałam. Wiedziałam do czego jest zdolny.
- Jakiś problem? - usłyszałam za sobą lekko zachrypnięty głos. Odwróciłam się. Przede mną stał młody chłopak, prawdopodobnie w moim wieku. Zlustrowałam go wzrokiem. Miał na oko 185 cm wzrostu. Silny wiatr targał jego niesfornymi loczkami opadającymi dookoła twarzy. Patrzył na mnie swoimi zielonymi oczami, z których biła troska.
- Nie, poradzę sobie – odpowiedziałam.
- My tylko rozmawiamy – rzucił sarkastycznie Simon – mój ex.
- Daj sobie pomóc. Oni zrobią ci krzywdę. Chodź ze mną – szepnął nieznajomy. Mógł być kimkolwiek, nawet jakimś cholernym gwałcicielem, ale w tym momencie ufałam mu bardziej niż osobom stojącym dwa metry od nas.
- Dobrze. Proszę, pomóż mi. Zabierz mnie stąd. Gdziekolwiek – poprosiłam. Chłopak złapał mnie delikatnie pod rękę i zaczął prowadzić w stronę parku.
- A ty gdzie się wybierasz? Wracaj tu dziwko! - słyszałam za sobą krzyki. Nie wytrzymałam. Wyrwałam się nieznajomemu i pobiegłam szybko przed siebie. Usiadłam na najbliżej ławce, a łzy ciekły mi po twarzy. Co ja im takiego zrobiłam? Czy nawet po szkole nie mogą dać mi spokoju? Nagle poczułam ciepłą dłoń na swoim ramieniu. Chłopak w lokach przysiadł się do mnie i objął mnie ramieniem. Odsunęłam się trochę. Nie ufałam już ludziom. Wiedziałam, że każdy z nich zdolny jest mocno zranić drugą osobę. Chłopak jednak nie przejął się.
- Rozumiem, że tamte osoby cię skrzywdziły, ale mnie nie musisz się bać. Nie płacz, proszę. Nie warto marnować łez na takie świnie – próbował mnie pocieszyć.
- Tylko, że oni dokuczają mi każdego dnia. Nie mam już siły... na nic – odparłam. - Przepraszam. Nie powinnam mówić ci o swoich problemach. Pójdę już – wstałam i otarłam łzy rękawem bluzy.
- Nie przepraszaj. Nie masz za co. Chętnie cię wysłucham, jeśli chcesz się wygadać. Jestem Harry tak w ogóle.
- Nie chcę na razie o tym rozmawiać. Ja jestem Asia, miło mi – spróbowałam się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego tylko krzywy grymas.
- Ładne imię, ale nie jesteś stąd prawda? - zapytał.
- Jestem z Polski, ale mieszkam tu już od kilkunastu lat. Przeprowadziłam się, bo mój tata dostał tu pracę.
- Nigdy nie byłem w Polsce, ale chciałbym tam kiedyś pojechać. Hmm.. może dasz się zaprosić na herbatę i ciastko? Poprawią ci humor. Tu niedaleko jest taka mała kawiarnia – zaproponował. Spojrzałam na zegarek. Była dopiero 17.
- Wiesz co? Chętnie – odpowiedziałam. Harry ucieszył się i ruszyliśmy w wyznaczone miejsce rozmawiając. 
__________________________________________________
Jeśli się podoba to proszę o KOMENTARZE albo klikajcie REAKCJE :)
To dla mnie bardzo dużo znaczy.
Zapraszam was też na blogi mojej przyjaciółki:
Buziaki ;*

środa, 13 lutego 2013

Imagin z Liamem ;]

Taki imagin napisany jakiś czas temu, na życzenie koleżanki :)
Chcecie nowe opowiadanie? Odpowiedzi w komentarzach :)
Jeśli przeczytaliście to kliknijcie chociaż reakcję jeśli nie macie czasu na komentarz. Prooooszę! :)
________________________________________________

            Wsiadłaś do autobusu i rozejrzałaś się za wolnym miejscem,
jednak takiego nie było. Stanęłaś więc na środku i trzymałaś się mocno poręczy. Nagle kierowca gwałtownie zahamował. Nie dałaś rady się utrzymać i wpadłaś na kolana jakiegoś chłopaka. Strasznie się zawstydziłaś. Rumieńce wypłynęły na twoją twarz.
- Matko, strasznie cię przepraszam! - powiedziałaś.
- Nic się nie stało – odpowiedział chłopak i szeroko się uśmiechnął, pokazując zęby. Był śliczny. Miał krótkie brązowe włosy i niesamowite czekoladowe oczy. Zapatrzyłaś się na niego.
- Co się tak patrzysz? Mam coś na twarzy? - zapytał speszony.
- Nie, nie – zaczęłaś się śmiać. - Chyba pora wstać z twoich kolan. Miło było cię poznać – wstałaś i pokierowałaś się w stronę wyjścia, bo dojeżdżałaś już do swojego przystanku. Wyszłaś z autobusu, a chłopak wyskoczył za tobą.
- Poczekaj! Nie wiem jak masz na imię! - odwróciłaś się i powiedziałaś:
- Aneta.
- Ja jestem Liam, miło mi. Spotkamy się jeszcze? - zapytał z nadzieją.
- Mam nadzieję, że tak – wyciągnęłaś małą karteczkę z torebki, zapisałaś tam swój numer i wcisnęłaś mu w rękę. - Zadzwoń, jeśli chcesz – powiedziałaś i ruszyłaś w stronę domu. Usłyszałaś krzyk chłopaka za sobą:
- Na pewno zadzwonię! - uśmiechnęłaś się do siebie i zniknęłaś za rogiem.

            Tydzień później wracałaś tym samym autobusem do domu. Na jednym z przystanków wsiadł ON. Szybko się odwróciłaś, żeby cię nie zobaczył, jednak zauważył cię.
- Hej Aneta! - nie odpowiedziałaś.
- Przepraszam, że nie zadzwoniłem, ale jak byłem u kolegi kartka wypadła mi z kieszeni. I wtedy on powiedział: „oo a co to jest? Telefon do dziewczyny?”, wziął ją, zgniótł i wrzucił do kibla. Zależało mi, żeby do ciebie zadzwonić, ale nie aż tak bardzo, żeby wyławiać kartkę z kibla. No i pewnie i tak bym z niej nic nie odczytał – zaczął się tłumaczyć. Parsknęłaś niepohamowanym śmiechem.
- Czyli już ci przeszło? - zapytał.
- Tak - uśmiechnęłaś się.
- No to zapraszam cię na spacer i ciasto.
- Zgoda – odpowiedziałaś. Wysiedliście z autobusu i poszliście do kawiarni. Świetnie wam się rozmawiało. Czułaś jakbyście znali się od bardzo dawna.

               Od tego czasu spotykaliście się tak prawie codziennie. Chodziliście na długie spacery. Wreszcie czułaś się doceniona. Liam był dla ciebie przyjacielem, jakiego nigdy nie miałaś. Mówiłaś mu o wszystkim, a on zawsze umiał cię wysłuchać i pocieszyć. Jednak był mały problem, zaczynałaś czuć do niego coś więcej. Z każdym dniem coraz bardziej się zakochiwałaś, ale bałaś się, że Liam nie odwzajemnia twoich uczuć i nie chciałaś psuć waszej przyjaźni.
               Minął rok, a twoja miłość do niego rosła coraz bardziej w siłę. Postanowiłaś, że wyznasz mu prawdę, a jeśli coś będzie nie tak, wyjedziesz. Ubrałaś się więc w swoją ulubioną koszulę w kratę, którą dostałaś od niego na urodziny. Pofalowałaś włosy i lekko się umalowałaś. Spojrzałaś w lustro:
- Dasz radę, Aneta! - powiedziałaś do swojego odbicia.
Wyszłaś z domu. Całą drogę denerwowałaś się. Umówiłaś się z Liamem w parku. Doszłaś na miejsce przed czasem. Usiadłaś na starej, trochę zniszczonej ławeczce. W oddali widziałaś dzieci bawiące się ze swoimi rodzicami i zwierzakami. Były takie szczęśliwe. Pomyślałaś sobie, że też kiedyś chciałabyś mieć taką małą pociechę. Nagle ktoś zakrył ci oczy. Usłyszałaś jego melodyjny głos:
- Zgadnij kto to!
- Któż by inny jak nie Liam? - odpowiedziałaś.
- Hmm... zła odpowiedź. Tu...eee ...
- Dobra. Już nie próbuj wymyślać, bo ci mózg wyparuje. I tak wiem, że to ty – powiedziałaś i uśmiechnęłaś się, ale od razu spoważniałaś, bo przypomniało ci się, po co tu przyszłaś.
- Ej, co się stało? - zapytał Liam.
- Muszę ci coś powiedzieć. Proszę, nie przerywaj mi. No więc .... Nie wiem jak mam to powiedzieć.
- Najlepiej wprost.
- Eh.. od czego by tu zacząć.
- Od początku poproszę – uśmiechnął się zachęcająco.
- No dobrze. Tak więc, poznaliśmy się w autobusie. Od tego wydarzenia minął już rok.....
- Wiem to Aneta. Nie ociągaj w bawełnę tylko mów.
- Prosiłam cię, żebyś mi nie przerywał!
- Przepraszam – powiedział z miną zbitego szczeniaczka. I jak mogłaś mu tego nie wybaczyć?
- No to znamy się już rok. Przez ten czas bardzo się z tobą zżyłam. Wiem, że jesteśmy tylko przyjaciółmi, ale ja muszę ci to powiedzieć, bo już nie wytrzymuję. Zakochałam się w tobie. Spędzając z tobą tyle czasu... po prosu sprawiłeś, że ... - przerwał ci pocałunkiem.
- Ja też się w tobie zakochałem. Nie chciałem ci tego wcześniej mówić, bałem się, że zniszczę naszą przyjaźń – powiedział i ponownie przyłożył swoje wargi do twoich ust. Zaczął padać deszcz, ale wam to nie przeszkadzało. Siedzieliście dalej na ławce, wtuleni w siebie, nie przejmując się niczym. Nie obchodziło was, że jutro będziecie chorzy. Najważniejsze było to, że się kochacie. Przysięgliście sobie, że już zawsze będziecie razem.

poniedziałek, 11 lutego 2013

Imagin z Harrym ;]


Teraz taki krótki imagin z Harrym dla mojej kochanej Wiktorii ;* Dziękuję za wszystko, że zawsze mnie wysłuchasz, pocieszysz i rozśmieszysz ! :D  Buziaki <3
______________________________________________________            
         Stałaś na szczycie Empire State Building. Był wieczór. Nie było żadnych ludzi wokół. Podeszłaś do krawędzi i spojrzałaś w dół. Miałaś lęk wysokości, ale nie przestraszyłaś się. Dziś mijał 3 rok odkąd jesteście razem. To właśnie na dachu tego budynku poznaliście się i mieliście swoją pierwszą randkę. Myślałaś, że on będzie o tym pamiętał, że wróci szybciej z trasy i przygotuje jakąś niespodziankę, ale myliłaś się. Nie odzywał się od tygodnia. Nawet nie zadzwonił.
Może ma kogoś innego? - pomyślałaś. Już od dłuższego czasu oddalał się do ciebie. Chodził na imprezy, w tabloidach plotkowano, że cię zdradza. Ciągle miał jakieś wywiady, próby, koncerty. Mówił, że zawsze będziesz na pierwszym miejscu, a potem cię zostawiał, bo szedł z kolegami do klubu. Nie raz bardzo cię ranił, ale wybaczałaś mu. Kochasz go nad życie. Nie wyobrażasz sobie życie bez niego. Jednak teraz jesteś coraz mniej pewna, czy jest to właściwy związek. Zaczęłaś nucić pod nosem:
And who do you think you are? *
Runnin' 'round leaving scars
Collecting your jar of hearts
And tearing love apart

Nagle poczułaś ciepłe ręce na swoich ramionach. Harry odgarnął ci włosy i szepnął na ucho:
- Przepraszam. Wiem, że myślałaś, że zapomniałem o naszej rocznicy, ale nie mógłbym. Przepraszam, że ostatnio cię trochę zaniedbałem, ale miałem dużo na głowie i przygotowywałem dla ciebie niespodziankę. Wybaczysz mi? - powiedział i musnął twoje usta.
- Oczywiście, że tak – odparłaś.
- A teraz spójrz tam – poprosił i wskazał na niebo nad wami. Zaczęły na nim wybuchać fajerweki w kształcie serc. Potem nadleciał mały samolot, zaczął robić kółka i zawijasy, by napisać wiadomość do ciebie: Wyjdziesz za mnie? Łzy zaczęły cieknąć po twojej twarzy. Byłaś przeszczęśliwa. Harry klęczał przed tobą z małym pierścionkiem z brylantem. Rzuciłaś mu się na szyję.
- Tak, pewnie, że tak. Kocham cię – powiedziałaś wtulona w niego.
- Ja też cię kocham – odpowiedział, pocałował cię namiętnie w usta i wsunął pierścionek na twój palec.


* I za kogo ty się masz?
Biegasz dookoła zostawiając blizny
Kolekcjonujesz swój słoik serc
I rozrywasz miłość na strzępy / Christina Perri – Jar of Hearts

sobota, 9 lutego 2013

Epilog

No to koniec tej historii. Mam nadzieję, że wam się spodobało to opowiadanie.
Dziękuję za tyle wejść i komentarzy. ;)
Może w najbliższym czasie napisze jakieś imaginy i tu wstawię. Jeszcze zobaczę. :)
A teraz epilog:
zanim zaczniesz czytać włącz to

http://ulub.pl/nhpdndkz3V/08-sciezka-8
__________________________________
            Kasia siedziała na parapecie okna wpatrzona w spadające powoli na ziemię płatki śniegu. Każda z nich była inna. Choć wszystkie wydają się takie sama, każda ma inny kształt. Tak jak ludzie. Niby tacy sami choć różni. Tego dnia mijało 5 lat od czasu wypadku i śmierci Liama. Kasia nadal tak naprawdę się z tym nie pogodziła. Jak co roku wyciągnęła list od niego i zaczęła czytać:
Droga Kasiu!
Nie wiem od czego zacząć. Jak ci to wszystko wyjaśnić. Może to co napiszę, będzie trochę chaotyczne, ale mam mętlik w głowie. Nie potrafię przelać na papier, tego co czuję. Od kiedy Zayn przyprowadził cię pierwszy raz do domu, wiedziałem do razu, że jesteś fajną dziewczyną. Idealną dla niego. Jesteś silna, piękna, mądra. Udało ci się przezwyciężyć przykre wiadomości od naszych fanek. Potrafisz wiele znieść. Mam nadzieję, że również to, co chcę ci teraz powiedzieć. W nocy przyszedł do nas lekarz. Oznajmił, że z Zaynem jest bardzo źle, potrzebuje przeszczepu serca. Od razu wiedziałem, co muszę zrobić. Co chcę zrobić. Przedyskutowałem to z Danielle, wszystko jej wytłumaczyłem. Było i będzie jej bardzo ciężko się z tym pogodzić, ale zrozumiała mnie. Postanowiłem oddać mu swoje serce. Nie będę mógł być już przy tobie osobiście, pocieszać cię, kiedy będzie ci źle, ale wiem, że sobie poradzisz. Będę się tobą opiekował z góry i czuwał nad tobą.
Moje serce bije teraz w ciele Zayna. Masz jakby nas obu w jednym ciele. Moim ostatnim życzeniem jest, żebyś się nie smuciła i dobrze opiekowała się Zaynem, chłopakami oraz Danielle, a także... moim synkiem, którego ona nosi pod sercem. Niech wie, że jego tatuś poświęcił się w imię miłości i przyjaźni i że bardzo go kocha. Dziękuję ci za wszystkie wspólnie spędzone chwilę. Cieszę się, że poznałem ciebie, chłopaków. Pamiętaj o mnie.
Na zawsze Twój przyjaciel
Liam

Łzy cały czas obficie ciekły po jej policzkach. Wspominała jak pocieszał ją i radził, kiedy miała problemy z fankami. Podczas pobytu u koleżanki, poza Londynem odwiedził ją, pomógł. Razem piekli ciastka, rzucali się mąką, a potem zajadali się gorącymi łakociami. Potem Liama bolał brzuch, a ostrzegała go, że nie ma jeść takich wypieków prosto z piekarnika. Uśmiechnęła się na to wspomnienie. Potem razem wybierali zdjęcia i przywieszali w pokoju Zayna. Pamiętała każdy szczegół, każdą chwilę spędzoną z nim. To był jej najlepszy przyjaciel. Czasami w nocy, kiedy wszyscy spali, szła na cmentarz i mówiła do niego. Była pewna, że ją słyszy, chociaż nie może odpowiedzieć. Opowiadała mu co się dzieje w domu, o jego małym synku, który z dnia na dzień jest większy i słodszy, taki podobny do tatusia. W ten sposób czuła, że nadal jest obok niej. Nagle ktoś położył ręce na jej ramionach.
- Może zejdziesz ze mną na dół do wszystkich? - zaproponował Zayn.
- Chętnie – odpowiedziała i obróciła się w jego kierunku. Objął ją mocno ramionami, a ona wdychała jego perfumy. Słuchała rytmu bicia jego serca, a w zasadzie serca Liama. Zeszli razem na dół. Byli tam wszyscy. Niall, Louis, Harry, Danielle i mały Tony. Miał już ponad 4 latka. Był uroczym dzieckiem.
- Jaki był mój tatuś? - zapytał.
- Twój tata był bardzo odważny. I musiał iść do nieba, żeby pomóc swoim przyjaciołom. Pięknie śpiewał. Masz po nim talent. Bardzo kocha twoją mamę i ciebie. Cały czas patrzy na was i pilnuje – powiedziała mu Kasia.
- Tęsknie za nim. Zawsze robił mi rano śniadania i pomagał szukać spodni – powiedział Niall.
- Pocieszał mnie po rozstaniu z Eleanor – wtrącił Louis.
- Pożyczał mi swój żel do włosów, kiedy kończył się mój – dodał Zayn.
- Zawsze nas uspokajał, jak za mocno szaleliśmy. Był taki dobry i opiekuńczy. Brakuje mi go – rzucił Harry.
- Nie potrafię o nim zapomnieć. Zastanawiam się, czy kiedyś będę u miała pokochać kogoś tak ja jego – powiedziała Danielle.
- Poradzimy sobie wszyscy, bo on czuwa nad nami i nie pozwoli, żebyśmy kiedykolwiek cierpieli, żeby stała nam się krzywda. Wiem to – odparła Kasia. Po czym wszyscy zrobili grupowy uścisk. Rozsiedli się na kanapach i włączyli ulubiony film Liama, a teraz również jego syna „Toy Story”.

Chapter 17

No to ostatni rozdział :)
Wkrótce pojawi się epilog.
_________________________________________

           Zayn długo nie wracał. Kasia zaczęła się martwić.
- Może powinnam do niego zadzwonić? - zapytała.
- Nie martw się. Na pewno wszystko jest w porządku. Może jest długa kolejka w sklepie albo spotkał fanki i rozdaje im autografy – uspokoiła ją Danielle.
- No może masz rację – powiedziała. W tym momencie zadzwonił jej telefon. Blondynka pomyślała, że to jej ukochany, ale na wyświetlaczu pojawił się nieznany numer. Odebrała.
- Halo? O Boże, nie wierze! - wybuchła niepohamowanym płaczem. Komórka wypadła jej z ręki i potoczyła się po podłodze. Kolana się pod nią ugięły i upadłaby na ziemię, gdyby nie to, że Liam ją przytrzymał.
- Co się stało?
- Zayn.. Zayn.. on.. - słowa nie chciały przejść jej przez gardło. Łzy cały czas ciurkiem ciekły po jej policzkach. - Miał wypadek... jest w szpitalu...
- Chłopcy zamówcie taksówkę i jedziemy tam. Kasiu, nie płacz. Wszystko będzie dobrze – powiedziała Danielle i mocno przytuliła dziewczynę.
           Godzinę później siedzieli pod salą. Nikt nie chciał im udzielić informacji. Kasia nie przestawała płakać. Obwiniała się o to, że nie pojechała z nim. Nagle podszedł do nich lekarz.
- Jesteście rodziną pana Malika?
- Nie, ja jestem jego dziewczyną – powiedziała załamana Kasia.
- Stan pani chłopaka jest bardzo ciężki. Wszystko okaże się w ciągu kilkunastu najbliższych godzin. Proszę jechać do domu, odpocząć. Nie pomoże pani swojemu ukochanemu, siedząc tu i marniejąc w oczach – oznajmił i poszedł do swojego gabinetu.
- Pan doktor ma rację. Jedź do domu, prześpij się. Jak tylko coś się zmieni od razu do ciebie zadzwonię. Obiecuję – powiedział Liam i mocno przytulił blondynkę. Ona przyjęła propozycję i udała się do domu.
            Położyła się w łóżku Zayna, przycisnęła do piersi bluzę pachnącą jeszcze jego perfumami i płakała. Tak bardzo bała się, że go straci. Nie wyobrażała sobie życia bez niego. Ciągle w jej głowie kłębiły się straszne obrazy wypadku i ciężko rannego mulata. Chociaż bardzo się starała, nie mogła wyprzeć ich z głowy, co jeszcze bardziej wzmagało jej płacz. Nie zauważyła nawet, kiedy ze zmęczenia zasnęła.
              Nad ranem, około 6 zerwała się z łóżka. Popatrzyła na telefon – żadnej wiadomości od Liama. Czemu jeszcze nie zadzwonił? - pomyślała. Ubrała się szybko, nie patrząc nawet co zakłada na siebie. Nie obchodziło ją jak wygląda. Nie była głodna. Chciała tylko jednego – być teraz przy Zaynie. Pół godziny później wbiegła do szpitala, wjechała windą na 3 piętro i rozejrzała się. Zobaczyła śpiących w dziwnych pozycjach przyjaciół. Jednak nie dostrzegła wśród nich Liama. Kiedy podeszła bliżej, zobaczyła, że wyglądają jakby płakali. Może stało się coś strasznego! - przeszło jej przez myśl. Delikatnie ich szturchnęła. Pierwszy obudził się Harry, a potem reszta.
- Gdzie jest Liam? - zapytała spokojnie. Chłopcy spojrzeli po sobie smutnym wzrokiem. Mocno zaciskali usta.
- Gdzie jest Liam? - starała się nie panikować Kasia. - Powiedzcie mi gdzie on jest! - krzyknęła i łzy pociekły po jej policzkach. Podeszła do niej Danielle, przytuliły się i razem płakały. Trwały w tym uścisku dłuższą chwilę.
- Dani, powiedz mi co się stało? Czemu nie ma tutaj Liama? Przecież powiedział mi, że będzie tu czuwał i da mi znać, jeśli coś się zmieni.
- Masz przeczytaj to. Wtedy wszystko zrozumiesz – powiedziała dziewczyna Liama i podała Kasi list. Blondynka otworzyła go trzęsącymi się rękami i powoli zaczęła czytać.
Droga Kasiu!
Nie wiem od czego zacząć. Jak ci to wszystko wyjaśnić. Może to co napiszę, będzie trochę chaotyczne, ale mam mętlik w głowie. Nie potrafię przelać na papier, tego co czuję. Od kiedy Zayn przyprowadził cię pierwszy raz do domu, wiedziałem do razu, że jesteś fajną dziewczyną. Idealną dla niego. Jesteś silna, piękna, mądra. Udało ci się przezwyciężyć przykre wiadomości od naszych fanek. Potrafisz wiele znieść. Mam nadzieję, że również to, co chcę ci teraz powiedzieć. W nocy przyszedł do nas lekarz. Oznajmił, że z Zaynem jest bardzo źle, potrzebuje przeszczepu serca. Od razu wiedziałem, co muszę zrobić. Co chcę zrobić. Przedyskutowałem to z Danielle, wszystko jej wytłumaczyłem. Było i będzie jej bardzo ciężko się z tym pogodzić, ale zrozumiała mnie. Postanowiłem oddać mu swoje serce. Nie będę mógł być już przy tobie osobiście, pocieszać cię, kiedy będzie ci źle, ale wiem, że sobie poradzisz. Będę się tobą opiekował z góry i czuwał nad tobą.
Moje serce bije teraz w ciele Zayna. Masz jakby nas obu w jednym ciele. Moim ostatnim życzeniem jest, żebyś się nie smuciła i dobrze opiekowała się Zaynem, chłopakami oraz Danielle, a także... moim synkiem, którego ona nosi pod sercem. Niech wie, że jego tatuś poświęcił się w imię miłości i przyjaźni i że bardzo go kocha. Dziękuję ci za wszystkie wspólnie spędzone chwilę. Cieszę się, że poznałem ciebie, chłopaków. Pamiętaj o mnie.
Na zawsze Twój przyjaciel
Liam
List wypadł jej z ręki na podłogę. Nie mogła w to uwierzyć. Uważała, że to ona powinna siedzieć tu całą noc, to ona powinna oddać Zaynowi swoje serce. Nie Liam, nie jej przyjaciel, który miał kochającą dziewczynę i spodziewał się dziecka o czym nawet nie wiedziała. Łzy znowu pociekły po jej twarzy, kolejny raz rzeźbiąc ślad na jej policzkach.
- Dlaczego on to zrobił? Przecież... Czemu nie mówiliście, że spodziewacie się dziecka?
- Bo ja powiedziałam mu o tym dopiero dzisiaj w nocy... Jakoś sobie poradzimy. Musimy... - powiedziała Dani i również zaczęła płakać. Kasia wiedziała, że musi być teraz dla niej wsparciem.
- Obiecuje Liam, że spełnię twoją prośbę – szepnęła i pozwoliła Danielle wtulić się w nią. Czuła, że to będzie bardzo ciężki okres w jej życiu, ale również, że sobie poradzi, bo Liam w nią wierzy i czuwa nad nią z góry.