I mijając na drodze znak "Szczęście" z obawą rozglądam się, czy nie zaskoczy mnie zaraz kolejny - "Rozczarowanie" ...
(sobota
godz. 9:00)
Nie
spałam już od pół godziny. W mojej głowie cały czas
pojawiały się obrazy z wczorajszego wieczora. Świetnie się
bawiłam. Harry najpierw postawił mi moje ulubione ciasto –
krówkę. Sobie wziął to samo, bo powiedział, że też je
uwielbia. Cały czas mieliśmy jakiś temat rozmowy. Loczek nie pytał mnie o zajście w parku. Nie próbował wyciągnąć ze mnie
informacji. Rozumiał, że nie mam ochoty o tym rozmawiać. Potem
powoli ruszyliśmy w kierunku mojego domu. Chłopak cały czas starał
się poprawić mi humor. Wygłupiał się, zaczepiał przechodniów
i pytał, gdzie może znaleźć wieżę Eiffla. Ludzie dziwnie się
na niego patrzyli, jakby dopiero co wyszedł z psychiatryka i zbywali
jego pytanie. Miałam niezły ubaw. Nie znałam go długo, ale dobrze
się czułam w jego towarzystwie, tak jakbyśmy byli dobrymi
przyjaciółmi. Kiedy doszliśmy pod drzwi mojego domu, Harry
wziął mój numer i przytulił mnie na pożegnanie. To był
niesamowity dzień.
Otworzyłam
oczy. Przez okno sączyło się ostre światło słoneczne.
Przymrużyłam powieki. Zwlokłam się z łóżka i wyjrzałam
na zewnątrz. Termometr wskazywał 20 stopni.
-
Jaka piękna pogoda! - ucieszyłam się. Bezchmurne niebo, zero
deszczu i ciepłe powietrze to w Londynie rzadkość. Ubrałam się
szybko w krótkie jeansowe spodenki oraz białą bluzkę na
ramiączkach. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone.
Zbiegłam do kuchni. Na stole czekały na mnie pyszne naleśniki z
nutellą, które pochłonęłam w zawrotnym tempie i kartka od
mamy: Pojechałam
do pani Johnson. Wrócę jutro rano. Baw się dobrze. Mama xx
:)
Pani
Emily Johnson to bardzo dobra przyjaciółka mojej mamy.
Mieszka sama z czwórką kotów. Pewnie któryś z
nich ma znowu problemy żołądkowe i potrzebowała pomocy mojej
mamy. Tak, wiem, wymiotujące koty – to obrzydliwe.
Zaczęłam
się zastanawiać, co mogę dzisiaj robić, gdy nagle usłyszałam
sygnał przychodzącego sms-a. Wzięłam telefon do ręki i
odczytałam wiadomość:
Otwórz
mi drzwi, bo czekam i czekam.
Chyba
ci się dzwonek zepsuł. Harry xx :)
Pobiegłam szybko do drzwi i je otworzyłam.
-
Przepraszam. Całkiem zapomniałam, że ten dzwonek się zepsuł.
Mieszkam sama z mamą i nigdy nie mam czasu, żeby go zreperować.
-
W porządku. Mogę go potem naprawić, jeśli chcesz.
-
Naprawdę? Dzięki.
-
Pewnie. To żaden problem – uśmiechnął się.
-
Ale masz słodkie dołeczki w policzkach!
-
One wcale nie są słodkie, są okropne! - mruknął Harry i oblał
się rumieńcem.
-
Według mnie są słodkie – odparłam. - Wejdź do środka. Nie
stójmy tak w progu.
-
Nie, nie będę wchodził. Ubieraj buty, zabieram cię... gdzieś –
wyszczerzył się.
-
Już się boję – powiedziałam.
-
Nie masz czego. To tylko moi znajo... - urwał. - No kurcze! Nie
miałem tego mówić!
-
Nie wiem co kombinujesz Styles, ale dobra. Poczekaj chwilę. Zaraz
będę gotowa i możemy jechać.
Pół
godziny później staliśmy przed dość dużym domem.
-
Co my tu robimy? - zapytałam.
-
Chciałbym, żebyś poznała moich znajomych. Mogą wydawać się
trochę dziwni, ale są naprawdę fajni – odpowiedział.
Przestraszyłam się, bo co jeśli mnie nie zaakceptują. Harry
zauważył, że się denerwuję, więc złapał mnie za rękę i
mocno ścisnął.
-
Będzie dobrze. Polubicie się. Zobaczysz – zapewnił mnie.
Otworzył przede mną drzwi i weszliśmy do środka. Zastałam tam
dziwny widok. Jeden chłopak siedział przed telewizorem, oglądał
Toy Story i płakał. Drugi rzucał w niego popcornem. Trzeci
krzyczał:
-
Jak możesz tak marnować jedzenie! - i zbierał je z podłogi.
Czwarty leżał na kanapie i jadł bitą śmietanę.
-
Chłopaki! Ogarnijcie się! - usłyszałam głos Stylesa. Oni jak na
komendę ustawili się przed nami w rządku.
-
Poznajcie się. To jest Asia. A to Liam – Aha. Ten płaczący –
pomyślałam.
-
Zayn – wskazał na mulata, który przed chwilą jadł bitą
śmietanę.
-
To Niall, nasz głodomor, a to Louis.
-
Miło nam cię poznać – powiedzieli chłopcy.
-
Harry nam o tobie opowiadał – rzucił blondyn – Niall.
-
Oo.. a co takiego wam o mnie opowiedział? - zapytałam. Zauważyłam,
że Styles posyła chłopakowi mordujące spojrzenie.
-
Może chcesz herbatki? - szybko zmienił temat.
-
Chętnie. Idź zrobić, a oni powiedzą mi, co takiego na mój
temat naopowiadałeś – zaśmiałam się.
-
Chciałabyś. Teraz to nie odpuszczę cię na krok! - mrugnęłam do
Nialla i zaczęłam pokazywać na migi, że potem ma mi powiedzieć.
Styles to zauważył i powiedział:
-
Konspirujesz za moimi plecami? O ty niewdzięczna! - krzyknął i
zaczął mnie łaskotać. Zaczęłam się śmiać.
-
Pomóżcie! - wołałam. Chłopacy od razu rzucili mi się na
pomoc. Zayn złapał Harrego, przerzucił sobie przez ramię jak
worek ziemniaków i pokierował się z nim na tyły domu.
Pobiegłam za nim, żeby sprawdzić, co chce zrobić. Mulat wyszedł
na dwór tylnymi drzwiami i wrzucił loczka do basenu. Harry
wyglądał jak zmokły kurczak. Nie wytrzymałam i parsknęłam
śmiechem.
-
Odwdzięczę ci się kiedyś za to. Nie znasz dnia ani godziny –
burknął, a mnie przyprawiło to o kolejny napad śmiechu. Chłopak
poszedł się wysuszyć, a Liam włączył film i zaczęliśmy go
razem oglądać. Po jakimś czasie Styles dołączył do nas.
Świetnie bawiłam się w ich towarzystwie. Nie sądziłam, że na
świecie istnieją jeszcze jacyś fajni chłopacy, którym
można zaufać. Myliłam się. Właśnie znalazłam pięć takich
wyjątków.
_________________________________________________
No to jest drugi rozdział. Krótszy niż pierwszy i trochę nudny, wiem, ale jakoś ciężko mi się dzisiaj pisało, ale bardzo chciałam coś dla was napisać, bo jutro wieczorem wyjeżdżam do Krakowa. Wracam dopiero w sobotę, więc przez cały tydzień nic nie będę dodawać. :)
Jeśli się podoba to proszę o KOMENTARZE i klikajcie REAKCJE :)
Zapraszam was na blogi moich przyjaciółek:
Buziaki ;*
Booooskie :**
OdpowiedzUsuńŚmiałam się jak nie wiem, cudowne normalnie ;D
hahaha zmokły kurczak haha :D
OdpowiedzUsuńChciałabym to zobaczyć :)
Uśmiech nie schodził mi z twarzy gdy to czytałam ;D
hahaha dziewczyno świetnie piszesz :)
Czeeekam na dalsze rozdziały i oczywiście obserwuje :D
www.sameemistakess.blogspot.com :) Zapraszam,liczę,ze wejdziesz i skomentujesz :)